środa, 23 lipca 2014

Pojedynek Serc: Rozdział dwudziesty czwarty



Rozdział dwudziesty czwarty : Pierwsza Zagadka.


*

-Malfoy to glizda! - Powiedziała zawzięcie tupiąc nogą.
-Przestań to w kółko wałkować! - Odpowiedział jej chłopak. - Powtarzasz to ciągle już od dłuższego czasu!
Stali w Pokoju Życzeń, który dla ich wygody ukazał się pod postacią małego acz gustownego saloniku. Pod kominkiem stała kanapa i dwa fotele, ale para kłóciła się przy małym stoliku. Stały przy nim dwa krzesła, w tej chwili oba przewrócone, bo ich właściciele wstali dość zamaszystym krokiem.
-CO?! Ten arystokratyczny dupek prześladuje ją odkąd tylko przekroczyła progi tej szkoły. A teraz jeszcze wykurzył ją z sypialni. - Założyła ręce na piersiach i mściwie patrzyła na swojego chłopaka.
„Ma charakterek równie ognisty, co i włosy.” – Pomyślał ten i aż się uśmiechnął.
-Co? - Zapytała zbita z tropu. - Z czego się śmiejesz? Może ze mnie? - Zmrużyła oczy i zaczerwieniła się.
-Oj skarbie. - Chłopak podszedł i objął ją ramieniem. - Nie kłóćmy się o niego. Szkoda ust. - i usiłował ją pocałować, ale odwróciła głowę nadal zła. Podeszła do okna.
-Ja tak tego nie zostawię.
On zbliżył się do niej i z tyłu objął rękami. Oparła się o niego.
-Wiem. - Mruknął. Jego dziewczyna była osobą, którą śmiało można porównać do wulkanu. Pociągała go i była niebezpieczna. Wybuchała w najmniej oczekiwanym momencie i kiedy nikt się tego nie spodziewał. Była niesamowita. Stawiała sobie jakiś cel i uparcie do niego dążyła. Czasami nawet po trupach, ale to mu nie przeszkadzało.
-Pomożesz mi? - Spytała z nadzieją.
-Oczywiście. - Była niebezpieczna, ale także na swój sposób słaba. Jak to każda młoda kobieta. Dla niej zgodziłby się nawet na pojedynek ze smokiem. Dosłownie. Bo w przenośni takowy czeka go już wkrótce.
Chłopak przybliżył usta do jej smukłej szyi. Powoli zaczął ją ssać powodując powstanie malutkiej „malinki”.
-Mmmm. - Zamruczała ta i odwróciła się do niego. Ujęła jego twarz w dłonie i namiętnie pocałowała. Świat zawirował w tańcu tak jak ich języki w ustach.
Zapomnieli się.

*

-Czołem K2. - rzucił Draco. - Gdzie Diabeł?
-Cze.- Odezwał się wielki chłopak. - Był u siebie.
-Nie ma go. Nie…- nie dokończył.
-Witaj Smoku. - Do rozmawiających podszedł wysoki blondyn.
-Lordzie*. - Smok uścisną mu rękę. - Widziałeś Diabła?
-Ta. - Zaśmiał się ten. - Jestem zły, ale w piekle nie byłem.
-Daj spokój.
-Dostał sowę i wyszedł niedawno. - Dołączył do nich Taha. - Cześć.
-Sowę? - Zapytał Malfoy. - O tej porze? Od kogo?
-Nie mam pojęcia.
-A, po co ci on?
-Napić się. - Odparł ten spokojnie. - Ale do tego to i wy mi wystarczycie. – Błysk w oku.
Muszę odreagować sprawę Granger.
-Zatem zapraszam do mnie. - Taha teatralnym gestem zaprosił ich do swojej sypialni.
-No to rozumiem. - Wykrzyknął szczęśliwy K2.

Koledzy zamknęli się w pokoju racząc się kilkoma butelkami alkoholu.
Blaise nie wrócił na noc.

*

Gryfona niezbyt przytomna stawiła się na śniadaniu. Wczorajsze plotki z przyjaciółkami śniły się jej całą noc. Na dodatek dało jej się we znaki znamię pod lewą piersią. Nie bolało jej już od bardzo dawna. Czy to możliwe, że coś mnie teraz uczuliło? Może, dlatego że wróciłam do szkoły? Czemu teraz? Czy coś mi grozi?  Czy może ból ma podłoże bardziej psychiczne? Boże, dlaczego teraz, gdy już prawie zapomniałam?
Odganiając od siebie te myśli a także obraz skaczącej jak królik po pokoju Tory dziewczyna weszła do Wielkiej Sali.  Zerknęła na stół ślizgonów. Malfoya nie było.
Swoja drogą to pierwszy dzień a on już się nie stawia o czasie!
„Nigdy nie pył osobą szanującą prawo. Zawsze uważał, że ono jest dla innych, dla gorszych.” - Odezwał się kpiący GŁOS.
A zamknij się. - Rzuciła od niechcenia.
Usiadła na swoim miejscu.
Po kilku minutach zjawiły się dziewczyny.
-Ty jak zawsze pierwsza! - Zdumiała się Victoria. Hermiona starała się nie wyobrażać różowych uszu wystających z jej głowy, jak to było we śnie. Pasowałyby do długich i falistych blond, jakie dziś miała.
-Nie to, co ty. - Pokręciła głowa Jenny. - Wyobraź sobie, że trzeba było ją ściągać z lóżka!
-Hahahaha. - Zaśmiała się Ginny. - Dałabyś już spokój.
-A ty to się lepiej nie odzywaj. - Zwróciła się do niej Tory.
-Czemu? - Wtrąciła Hermiona.
-Nie nocowała u siebie. - Szepnęła Jess.
-CO?! – Hermiona spojrzała na nią kompletnie zaskoczona. Dziewczynie lekko spłonęły policzki.
-Mówiłam wam już, że zasnęłam w bibliotece! - Uparcie obstawała przy swoim.
Dołączyli do nich chłopaki z jej „paczki” głośno ziewając.
Panna Granger zamyśliła się.
Jeszcze nie rozmawiałam z Ginny na temat pewnego chłopaka.  Była to rozmowa dość delikatna i dyskretna. I przede wszystkim bez światków.
Dziewczyna pomału zaczęła składać wszystko do kupy.
Uśmiech tego ślizgona, uśmiech Ginny, ślizgon w naszym przedziale, brak Ginny, ślizgon… Jej rozmyślania przerwała profesor Mary Mayle rozdając plan z rozkładem zajęć.
-No pięknie! - Zaczął narzekać Ron.
-Bywało gorzej.- Wtrącił Harry.
Hermiona zerknęła na swój rozkład.
Dziś miała zaraz po śniadaniu 2 godziny historii magii., Jedne starożytne runy, obiad a następnie godzinę zaklęć i 2 godziny opieki przeciw ciemnym mocom na koniec.
Harry i Ron mieli taki sam rozkład z pominięciem run. W tym miejscu oni mieli okienko.
-Nie jest tak źle. Na początek…- reszta jej zdania utonęła w zgiełku tysiąca sów przybyłych z poranną pocztą.
Przed dziewczyną wylądowała mała płymówka przynosząc jej Proroka Codziennego.  Zapłaciła jej 5 kuntów i zaczęła przeglądać gazetę.
-Nie ma nic ciekawego. – Odłożyła ją na bok i zabrała się do jedzenia tosta z jajecznicą.

*

Draco, ładnie ubierając to w słowa, poprzedniego wieczoru upił się do nieprzytomności. Noc spędził na swoim starym łóżku w lochach.
Obudził się, co porada parę po godzinie ósmej, ale nie mógł tak pokazać się na śniadaniu. Cichaczem, korzystając z kilku tajnych przejść dostał się na trzecie piętro.
Po porannych czynnościach i doprowadzeniu się do ładu zszedł dumnie do Wielkiej Sali prawie już opustoszałej. Najwięcej osób siedziało przy jego stole. Cóż w końcu wczoraj niektórzy z nich ostro zabalowali.
Mierzwiąc swoje idealne białe kosmyki skierował swe kroki ku swojemu miejscu. Blaise już był obecny przy stole.
„Hmmm gdzie on mógł nocować”? Pomyślał zajmując swoją miejscówkę.
Odruchowo zerknął na stół gryfonów. Granger właśnie skończyła i zbierała się do wyjścia. „Ta jak zwykle pierwsza!”
*

Hermiona wpadła do swojego pokoju, złapała za torbę pełną książek i ruszyła do klasy profesora Binnsa.
Po dotarciu na miejsce usiadła przed klasą i otworzyła książkę w celu przypomnienia sobie ostatnich tematów. Nie, to żeby musiała coś sobie przypominać. Ale tak siedzieć bezczynnie też nie lubiła.
W końcu nadeszli jej przyjaciele, a także grupa krukonów, z którymi mieli tą lekcje.
Usiadła jak zwykle z tyłu klasy obok Harry’ego i Rona. Jenny razem z Tory siedziały przed nimi, a Parvati z Lavender nieco z boku.
Dziewczyna uważnie notowała to, co mówił duch ( a powiem, że wojny goblinów z 1600 do najciekawszych nie należały!), Przy czym rzucała wściekłe spojrzenia na chłopaków.
-Może zaczęlibyście go w końcu słuchać?! - Szepnęła zirytowana ich pojedynkiem na różdżki.
-Hermiono. - Zwrócił jej uwagę Ron. - Czy to ładnie tak rozmawiać na lekcji?
-I nam wypominać?  - Dodał Harry.
-Zacznijcie w końcu uważać! - Zdenerwowała się.
Harry spojrzał na jej twarz. Wydawało mu się, że w jej orzechowych oczach dostrzegł ledwo zauważalny czerwony połysk.
-Dobra spoko. - Powiedział powoli.
Hermiona wróciła do robienia notatek, a czarnowłosy chłopak mrugnął do Rona znacząco. Wziął do ręki pióro i udawał, że pisze. Rudy zrobił tak samo.
W końcu usłyszeli upragniony dzwonek. Chłopaki szybko zmyli się na górę, a Hermiona z Jenny poszły na starożytne runy.

*

-Coś dziwnego dzieje się z Hermioną. - Zwrócił się do przyjaciela Harry.
-Co masz na myśli? - Ron podrapał się po nosie.
-No, zauważyłeś jak wyglądała na lekcji?
-Normalnie moim zdaniem. Trochę wkurzona, ale jej przejdzie do obiadu. - Uśmiechnął się.
-No, nie wiem stary. - Chłopka pokręcił głową. - Coś z nią nie tak.
Rudzielec machną ręką.
-Dojrzewa. - Zaśmiał się.- Zagramy w eksplodującego durnia?
-Jasne!

*

-Nie mogę uwierzyć, że już pierwszego dnie zadała nam pracę domową! - Żaliła się Jenny wchodząc na obiad do WS.
-Trzeba było z tego zrezygnować. - Rzuciła Tory, która nie wiadomo skąd znalazła się za dziewczynami. - Runy. - Prychnęła. - Po co ci to?
-Potrzebne.
-Teraz to się zacznie. - Ron klapnął na swoim miejscu.
-Snape. -  Westchnął Harry.
-Dopiero za godzinę. - Pocieszyła ich Hermiona. – A zresztą. Wytrzymacie jakoś. Jurto już sobota!
-To jutro! - Uniósł się rudzielec.
-A teraz jest jeszcze dzisiaj. – Dodał Harry.
Na co dziewczyna tylko pokręciła głową.
Zjadła pospiesznie obiad i przed kolejną lekcją postanowiła się odświeżyć.
Wchodząc do swojej sypialni rzuciła koło łóżka torbę z książkami.  Z garderoby przyniosła błękitną bielizną, jasne dżinsowe rurki i kobaltową luźną koszulkę. Rzuciła te rzeczy na łóżko i weszła do łazienki rozbierając się powoli. Zdjęła ubranie i wrzuciła do kosza na bieliznę.
Zerknęła na wannę. „Nie, nie mam czasu na dług kąpiel.” Pomyślała podchodząc do prysznica.
Potrzebowała tego. Pod strumieniem gorącej wody jej napięte mięśnie powoli się rozluźniały. Zaczęła rozcierać sobie kark.
Kąpiel ją relaksowała.
„Mmm jutro sobota…- przemknęło jej przez myśl. - Można by polatać.” Zaśmiała się.
Szum wody skutecznie zagłuszył wszystkie inne dźwięki, w tym także głos pewnego chłopaka.
A jeśli chodzi o tego chłopaka to on właśnie plątał się po głowie panny Granger.
Od wczoraj go nie widziała, ale nie żeby za nim specjalnie tęskniła. O nie. Po prostu, tak z ciekawości zastanawiała się gdzie on może być? Nie był na śniadaniu.
„Pewnie zabalował z mopsem.” Zaśmiała się, jakoś tak sztucznie. Chciała się z tego śmiać, tak szczerze, ale nie mogła. Poczuła coś, czego wcale czuć nie chciała. Ten chłopak był dla niej zagadką. Najgorsze jest w tym to, że ona tej zagadki rozwiązać nie umiała!
Przejechała gąbką po piersiach.
Malutki wąż, znamię pod lewą piersią, zasyczał niespokojnie. Jakby ją przed czymś ostrzegał. Albo przed kimś.
Dziewczyna wyłączyła wodę. 


 *****************
  
* Lord -  pseudonim Xaviera MacPersona , opis bohaterów zaprasza. Jak pisałam o nim, to jakos nie pomyślałam o Sami Wiecie Kim, ale teraz juz tego nie zmienie, mam nadzieje ze nikomu to nie bedzie przeszkadzało ;)
pozdrawiam

1 komentarz:

  1. Hhih, jestem geniuszem! Wiedziałam, że Ginny poleci do Blaisa :D
    Hermiona ma znamię? Dlaczego?
    Wprowadzasz wątpliwości!! :P Normalnie, już więcej nic nie powiem!

    OdpowiedzUsuń