piątek, 25 lipca 2014

Pojedynek Serc: Rozdział trzydziesty piąty



Rozdział trzydziesty piąty: Bawmy się bawmy! Z życia trzeba korzystać!

******

BACH!!!
Coś walnęło w drzwi.
BACH!!!
Kolejny raz.
„Co się dzieje?” - Przeleciało przez głowę zaspanej dziewczynie.
BACH!!!
-Miona! Otwieraj albo wywalę drzwi!!!
Kto dobija się tu tak wcześnie???
-Hermiona!!! Moja cierpliwość się kończy!!!
Hermiona powoli, jeszcze mało kontaktując wstała z łóżka. Wstała to za duże słowo. Ona zsunęła się z niego na podłogę! Łapiąc równowagę powoli podeszła do drzwi salonu. Nie było to łatwe dla kogoś, kto słabo spał i jest lekko nieprzytomny.
BACH!!!
-Idę! –Odkrzyknęła zirytowana.
Otworzyła drzwi. A tam …
-Ginny, co tak wcześnie??? - Szepnęła i usunęła się przepuszczając ruda w drzwiach.
-Wcześnie?  Wcześnie moja panno to było o ósmej rano teraz jest już późno!
-Co? A która godzina?
-Co ty wczoraj robiłaś? – Zapytała zdumiona dziewczyna. - Jest po dwunastej!
-CO?! – Hermiona od razu się rozbudziła. –O cholera! Nie byłam na śniadaniu!
-Śniadaniu? Ty zaraz obiad przegapisz!
-O nie! – Jęknęła. I pognała do łazienki zostawiając przyjaciółkę na środku pokoju. W pospiechu chwyciła obcisłe jasne dżinsy i luźną koszulkę w niebieskie paski.
Wróciła po kilku minutach, ale nie znalazła rudej w salonie.
„Dziwne.”
Rozglądała się po pokoju aż w końcu zobaczyła ją jak wychodzi z dawnej sypialni Draco, a tfu! Malfoya!
-Co ty…?
-Ja?
- A co ty tam…? - Wskazała ręką na owe drzwi od owego pokoju, do którego ona nigdy nie zajrzała.
-Przecież gdzieś się musimy bawić nie?
-I musimy TAM?
-Musimy. - Uśmiechnęła się. – Zobaczysz. Tylko nie teraz. Rzuciłam na tamten pokój kilka blokad wiec nie radze ci tam zaglądać.  Wpadnę trochę później. - I wyszła zostawiając Hermionę w szoku.
- No pięknie. – Westchnęła ta i tez wyszła. Śniadania nie zjadła, ale obiadu nie przegapi.

*

-Miona! Wyglądasz świetnie!
Dwie dziewczyny stały w łazience i przeglądały się w ogromnym lustrze. Właściwie, na co dzień była to tylko ściana, ale na potrzeby przygotowania do imprezy została zamieniona przez Hermionę w lustro.
-Sama nie wiem. - Odpowiedziała powoli solenizantka - Czy to nie nazbyt wyzywające?
-Spójrz na mnie! Wygadam prawie tak samo!
-No nie wiem Gin, mi to nie pasuje
-Puk puk - do łazienki weszła Victoria – Osz Miona! Wyglądasz świetnie!
Dziewczyna dziś miała włosy koloru krwistego pomidora o delikatnych lokach, a na sobie strój podobny do tego, jaki miała reszta dziewczyn.
Był to oczywiście pomysł Ginny, choć naprawdę nie wiem skąd się wziął!  
-To samo jej powiedziałam, ale nie chce mnie słuchać! - Po żaliła się ruda.
-No tylko spojrzycie na mnie - Hermiona stanęła przed lustrem.
Okręciła się dookoła własnej osi oglądają siebie z każdej strony. Ruda podeszła do niej i stanęła po prawej stronie, a Tory po lewej.
Wszystkie trzy dziewczyny miały na sobie bikini i krótkie spódniczki. Przy czym Victoria sprawiła sobie mały tatuaż na łopatce w kształcie aniołka ze skrzydełkami. Natomiast panna Granger miała w pępku piękny kolczyk, nowy prezent od A.S kimkolwiek on był
-Sama nie wiem.
-To impreza nad basenem - powiedziała dobitnie Ruda. - Idziesz tak albo nago. Wybieraj.
-Mówiłam już jak mi się to podoba?
-I to rozumiem. - Ginny się uśmiechnęła.
-Ale wiesz, że jesteś okropnie wredna? 
-Wiem, i dzięki za komplement.
Hermiona pomimo lekkiego zdenerwowania też się uśmiechnęła.
Do pomieszczenia wślizgnęła się tez Jenny.
-Wow! Dziewczyny wyglądacie zajebiście!
-Jen! Skąd u ciebie takie słownictwo? - Zdumiała się Tory.
-Jeśli wejdziesz miedzy wrony musisz krakać jak i one.
-Respekt!
Kosmetyki!
Jakiś czas później …
-To w końcu powiecie mi, kto będzie?
-Nie.
-Dzięki.
Umalowane i uczesane dziewczyny były w końcu gotowe do wyjścia.
-Stójcie. - W progu sypialni zatrzymała się Hermiona.
-Co znowu?
-Ja…
-No wyduś to z siebie!
-Ja… - lekko się zarumieniła - Ja tak nie wyjdę!
Tory zaniosła się głośnym śmiechem na jej słowa a Jen tylko pokręciła głową.
-Hermiono Granger. - Powiedziała poważnie Ginny – Wyjdziesz tak albo nago, zrozumiano? A jak się WSTYDZISZ to możesz założyć …- weszła do garderoby i po chwili wyszła z niej niosąc jakiś przezroczysty materiał. -… Możesz to założyć. - Podała go dziewczynie.
Hermiona wzięła od niej jakiś szal, nie zakrywał on wiele, ale przewiązała się nim. Niby zasłaniał on górę od bikini, ale i tak wszystko było widać. Spojrzała po przyjaciółkach i westchnęła.
-Idziemy?
Kiwniecie głową.
Ręka na klamce i… wychodzą.
A tam???
Pusto! Toż to jeszcze salon!
I cisza.
Ktoś, któraś zerka na zegar nad kominkiem.
-Jest dwadzieścia po.
-Zawsze uważałam, że należy się kulturalnie spóźnić.*
Uśmiech.
Dziewczyny jak rasowe modelki idą przez środek pokoju. Powoli zbliżają się do miejsca imprezy.
Parę stup…
Parę cali…
Ta najbliżej drzwi sięga do klamki… powoli ją naciska i otwiera je na oścież.
Co tam widać?
Jeszcze nic!
Nad podłogą unosi się delikatna mgiełka pochłaniająca niepotrzebne zapachy, taki pomysł pewnego chłopaka. W sumie nie tylko nad podłogą. To tak na wypadek nieproszonych gości. Wiec, dziewczyny wchodzą do środka. Ostatnia zamyka drzwi i nagle do uszu wszystkich tam zgromadzonych dolatują delikatne dźwięki muzyki, robiące się coraz głośniejsze. Aż w końcu muzyka klubowa wypełnia całe pomieszczenie, dudniąc basami.
Spóźnione imprezowiczki idą dalej. W końcu wychodzą z zasiągu mgiełki.
I co widza?
Coś, czego się nie spodziewały! A przynajmniej nie jedna z nich! Bo przecież reszta wiedziała, co i jak!
Pół nagie rozgrzane ciała dziewcząt i chłopców i głośna muzyka.
Hermiona otwiera szeroko oczy ze zdumienia. Właśnie stoi na złotych kafelkach nad ogromnym krytym basenem, w którym już kilka osób się chłodzi. Pod jedna ze ścian stoi szwedzki stół z masą przekąsek, a obok taki sam tylko, że z alkoholami. I to nie tylko z tymi nie procentowymi. Na przeciwko wejścia został rozstawiony jakiś sprzęt muzyczny. Sądząc po wyglądzie są to estradówki podłączone do kilku wzmacniaczy i jakaś konsola. Sprzed jak najbardziej mugolski jednak przerobiony przez czarodziei. A obsługiwany przez niespodziewanych gości!
-Fred! Georg! Lee! – Macha im wesoło, będą w WIELKIM szoku.
Rude bliźniaki ze swoim najlepszym przyjacielem stawili się tu najwidoczniej na prośbę Ginny. W sumie oni zawsze lubili się bawić i nie przepuściliby TAKIEJ imprezy.
Dziewczyna rozgląda się po całym pomieszczeniu. Jest ogromne!  Sądziła, że dawna sypialnia Malfoya jest takiej samej wielkości jak jej! A tu taka niespodzianka! W tym dziwnym pokoju jest też masa osób! I to bynajmniej nie tych jej znajomych!
„Co jest?” – Aż przeciera oczy ze zdumienia „ Pełno tu slizgonów!”
Ogląda się za siebie, ale jej przyjaciółki gdzieś wsiąkły.
„No pięknie!”  Rozgląda się dalej.
-Szukasz kogoś? – Krzyknął ktoś do jej ucha. Dudniąca muzyka przeszkadzała w normalnej komunikacji.
Dziewczyna odwraca się do owej osoby, którą jest…
-Harry! – Odetchnęła z ulgą. - Nawet nie wiesz jak się czesze, że cię widzę!
-Ja też! Świetnie wyglądasz!
-Dzięki!
Uśmiech.
-Jak się bawisz?
-Dopiero przyszłam!
-Och! To nie wiesz….- Reszta zdania utonęła w odgłosie głośnego dopingu dziewczyn nad basenem. Chyba ktoś szykował się do skoku z trampoliny.
-CO?!
-Wiesz! - W tym momencie w zasięgu jego wzroku pojawiła się Cho. Także w bikini.
-Cześć!
-Cześć! – I pociągnęła wybrańca w stronę małych stolików, które Hermiona dopiero teraz zauważyła.
- Świetnie! – Mruknęła do siebie i podeszła do stołu. Wyciągnęła rękę w kierunku butelki z sokiem, gdy …
-Wrzuć na luz Granger! Dziś sobota! Do tego to chyba TWOJA impreza, nie?!
Nawe nie musiała patrzeć w stronę głosu. Po samym jego tonie wiedziała, kto koło niej stoi
-Wiem!
-Więc?! Czego się napijesz?! – Nie ustępował. Czyżby to jakiś podstęp?
- Soku! - Zaśmiała się i dopiero teraz odwróciła się do niego przodem.
Stał przed nią Draco Malfoy bez koszulki! Przejechała wzrokiem po jego świetnie zarysowanej klatce piersiowej. Blada skóra znakomicie podkreślała jego mięśnie. Na szyi miał malutki srebrny łańcuszek. Szare spodenki były niebezpiecznie zniżone, można by powiedzieć, że trzymały się na samych tylko kościach miednicy. W ręku trzymał barwną hawajską koszule.
On tez zanim spojrzał jej w oczy zlustrował całą jej sylwetkę.
Delikatna opalenizna podkreślona przez niby seledynowy, niby żółty stanik i jasną żółtą mini spódniczkę. Na lewej miseczce miał srebrną czaszkę z piszczelami i jakiś napis, niestety nie czytelny ze względu na chustkę, którą się obwiązała. Na nogach złote sandałki. Idealna…
-Świetnie wyglądasz!
Zdziwienie.
-Dzięki!
„Malfoy? I taka gadka? Co on knuje?”
W tym momencie przed jej oczami mignęła ruda czupryna panny Weasley w towarzystwie blondyna.
-OCH! – Wyrwało się jej.
Draco podarzył za jej wzrokiem i uśmiechną się.
-Nie wiedziałaś?!
Spojrzała na niego przelotnie. „On wiedział?”
Jeszcze szerszy uśmiech.
Chłopak bierze do ręki szklankę z bursztynowym płynem i znika w tłumię gości.
Dziwne.
Dziewczyna odkłada sok i do czystej szklanki nalewa sobie to, co wziął chłopak.
„Jak on może, to ja też.” I wypija całość od razu.
Zapiekło jej w gardle, oczy zaszły łzami i zaczęła się krztusić. Nagle ktoś mocno przywalił jej w plecy powodując wyplucie tego, co jeszcze nie połknęła na podłogę.
-Dzięki!
-Mrowiąc wrzuć na luz nie miałem na myśli zatrucia się najmocniejszą whisky. - Uśmiech.
-Skąd…?!
-Szósty zmysł!
Nieprawda. Wiedział, że jak odejdzie ona wypije to, co on. Specjalnie wybrał najmocniejszy alkohol, jaki przyniósł Diabeł. Choć preferował coś delikatniejszego, teraz chciał … no właśnie, co on chciał? Cos pokazać? Udowodnić? Może.
Prawdę zna tylko on…
Ona słabo się uśmiecha.
-Chcesz usiąść?!
-Tak!
Idą razem do stolików, przy których kreci się trochę osób.
Niektórzy im machają, inni patrzą nieco podejrzliwie.
Siadają.
Draco bierze do ręki kartę z menu, przebiega wzrokiem po liście, w końcu wybiera dwa razy sok pomarańczowy i odkłada ją na bok. Nie mija pół minuty a na stoliku pojawiają się dwie szklanki z sokiem.
-Dzięki.
Przy stolikach nie jest już tak głośno jak gdzie indziej.
-Nie ma, za co.
Przez chwile patrzą na siebie w milczeniu w końcu oboje przerywają cisze jednocześnie…
-Nie ciekawi cię, kto…
-Ciekawi mnie kto…
I oboje uśmiechają się również razem.
-Mów. -   Draco opiera się wygodnej o krzesełko.
Delikatna trema?
- Kto cię zaprosił?
-Ruda.
-Ginny?
-A znasz jakąś jeszcze?
-No, Victorie – śmiech.
I po tremie?
-Miona! Hej! – Do stolika przysiadł się Lord. - Smoku. - Uchylenie czoła.
-Cześć!
-Lordzie. To wy się znacie?
-Jakoś tak wyszło.
-Niesamowite!
- O! Tu jesteś! -  Podeszła do nich Rita. - Cześć! Idziecie? K2 będzie skakał!
-Jasne! – Xavier zerwał się z miejsca.
-A wy?
-Może później - rzucił Smok.
Para odeszła zostawiając ich samych.
Nawet nie zorientowali się, kiedy na rozmowie minęła im kolejna godzina. Okazało się, że zakochany w sobie arystokratyczny dupek nie jest takim dupkiem, na jakiego wyglądał. Można z nim było normalnie pogadać.
Natomiast Panicz Malfoy nigdy by nie przypuszczał, że tak fajnie może mu się rozmawiać z jakąś dziewczyna, a już zwłaszcza z TAKĄ. Gadali o wszystkim i o niczym. O swoich pasjach i ambicjach. O wakacjach i o pogodzie. O marzeniach…
Tu dziewczyna się zacięła. Jej największym marzeniem było to żeby ludzie nie traktowali jej jak szlame, tylko jak normalną i zdolną czarownice. Żeby nie patrzyli na jej status krwi, tylko na wiedze i umiejętności.
Chłopak zauważył, że się zacięła i postanowił zmienić temat.
-Nie długo zaczynają się mecze quidditcha. Potter już zebrał nową drużynę?
-Chyba nie mogę o tym gadać z kapitanem przeciwnej drużyny. – Uśmiechnęła się wdzięczna za zmianę tematu.
- Prawda.
I kto by pomyślał, że jeszcze kilka dni temu ona dala mu w twarz, a on obiecał jej zemstę za to. Kto wie? Może jakąś zemstę on szykuje? A ona? Czy podniesie na niego rękę kolejny raz?
Zaśmiała się z kawału, który właśnie jej opowiedział.
Po drugiej stronie basenu…
-Świetnie razem wyglądają, prawda?
-Tak. – Dziewczyna całuje chłopaka w policzek. - Dzięki.
-Za co znowu?
-Za to, że jesteś.
-Skarbie… dla ciebie wszystko. – I przytula drobne ciało swojej dziewczyny.
-Mmmm…

Nie wszystkim obecnym na imprezie pasowali niektórzy goście. Ale że każdy miał imienne zaproszenie nikt nic nie mógł powiedzieć.
-Drażni mnie ten Malfoy. – Powiedział wysoki rudzielec do chłopaka o nieco pulchnych gabarytach.
- Mnie też, ale to nie moja sprawa.
-Spójrz na niego. On coś kombinuje…
-Może…
-Czy nie sądzisz, że powinniśmy…?
-Ron! – Do rozmawiających podeszła szczupła blondynka w jaskrawo pomarańczowym stroju. - Wszędzie cię szukam!
-O Luna! - Rudzielec się lekko zaczerwienił.
-Choć. - Złapała go za rękę. - Muszę ci pokazać Ględalka!
-Co?!
-Mionka! - Koło stolika przemknęła Victoria z jakimś nieznanym chłopkiem.
-Och! - Wyrwało się jej. – Muszę znaleźć Ginny.
-Chyba nie teraz?
Spojrzała na niego pytająco unosząc brwi.
Chłopak wskazał głową w kierunku stolika z alkoholami gdzie stała owa dziewczyna w uścisku SWOJEGO chłopaka.
-HA! – Krzyknęła Hermiona. „Wiedziałam od początku, że coś się tu święci!”

*

Dochodziła druga nad ranem, kiedy mała impreza dobiegała końca. Nieliczni zmyli się już po północy, nie, którzy spali przy stolikach, ktoś pływał, jakieś pary kołysały się w rytmie wolnej piosenki.
Pannie Granger chciało się już spać, ale że była gospodynią nie wypadałoby, aby sobie poszła.
-Chcesz spać? – Szepnął jej do ucha Malfoy.
-Trochę – mruknęła w jego szyje.
Od godziny kołysali się na parkiecie. Razem.
-Zaraz zamykamy. – Uśmiechną się, cmoknął ją w policzek i gdzieś się ulotnił.
„Co jest? - Przemknęło jej przez głowę. – Od kiedy to Malfoy jest taki miły i czarujący?”  Zobaczyła go jak rozmawia w kącie z Tahą i K2.
-Och! - Wyrwało się jej.
Wiedziała. A przynajmniej myślała, że wie.
Oczy delikatnie ją zapiekły, ale się powstrzymała.

Po chwili wrócił do niej i objął w pasie.
Ludzie zaczęli się żegnać i wychodzić.
-Zobaczymy się rano. - Szepnęła jej na ucho Ginny mrugając.
-Oj na pewno!
W końcu nad basenem została tylko dwójka osób. Pewien ślizgon i gryfonka.
-Dzięki. – Wymusiła uśmiech. Była taka zmęczona. I zła?
Razem weszli do salonu.
Chłopak pochylił się i pocałował zaskoczoną dziewczynę w usta. Oparł ją o ścianę przy drzwiach jej sypialni. Jedna rękę położył na jej tali, drugą niebezpiecznie blisko pośladków.
-Malfoy… - wyrwało się jej.
-Granger…- nie przestawał jej całować.
W końcu…
(…)



*to zdanie lub takie podobne przeczytałam w jakimś blogu, ale nie pamiętam adresu.

Ja z reguły nie słucham niczego innego jak tylko hip-hopu ale do tego rozdziału polecam Rihanna’e. :D lub kto co tam woli :P

Pojedynek Serc: Rozdział trzydziesty czwarty


Rozdział trzydziesty czwarty: Moja wina…? Tak? Nie!!!

****


Następnego dnia na śniadaniu nie obyło się bez „poważnej rozmowy” …
-Gdzie wczoraj byłaś? - Zapytała ją z wyrzutem Jenny.
-Ja? - Mionka udała głupią.
-Nie, ja. - Prychnęła ta. - Nie było cię na transmutacji.
-I, co z tego? - Burknęła.
-No nic, ale myślałam, że…
-To źle myślałaś. – Odpowiedziała gniewnie Hermiona - To gdzie byłam, z kim i kiedy to tylko i wyłącznie moja sprawa, jasne?
„BRAWO!!!” GŁOS zaklaskał by w dłonie gdyby takowe miał.
-Ja tylko…- speszona dziewczyna lekko się zarumieniła
- Hermiona! - Harry spojrzał na nią z wyrzutem.
-Ja tylko…- panna Granger spojrzała ze strachem na przyjaciół. Na ludzi, którzy byli z nią na dobre i których była pewna, że byli by z nią gdyby działo się coś złego. A jak się w stosunku nich zachowuje? Jak prawdziwa przyjaciółka? Nie!
-Ja… przepraszam. - Wstała od stołu i wybiegła z Wielkiej Sali nie skończywszy posiłku.
W tym samym czasie przy sąsiednim stole.
-Patrz! – Pansy szturchnęła Astorię i wskazała na stół lwa. -Szlama znowu ma kaprysy - zacmokała kręcąc głową.
-Powiem ci szczerze, że nie wiem, co w niej widza chłopacy - powiedziała blondynka wyniośle. - Zwykła, brudna szlama.
-Mówisz tak, bo ciebie nikt nie zaprosił na sobotę. - Wtrąciła się Rita ze śmiechem.
-Tak? –Asti wydęła usta w charakterystyczny sposób - A ciebie, kto zaprosił?
-Ja. - Mruknęła Matylda znad talerza.
-Ty? - Zaśmiała się arystokratka. - A jakie ty masz tam wejście?
-Na pewno większe niż ty. - Swoje trzy sykle* wsadziła Anna.
Mimo że dziewczyny mieszkały w jednym dormitorium już siódmy rok z rzędu dość często miewały konflikty. Zwłaszcza z Astorią, która uważała się za lepszą od wszystkich innych. Pansy pomimo ostrego i jawnego konfliktu z jej młodszą siostra Dafne, była, jest jej najlepszą przyjaciółką. I jeśli dochodziło do jakichkolwiek konfrontacji to zazwyczaj Astoria i Pansy kontra Rita i Anna, gdzie sędzią jest zazwyczaj Matylda albo Alexandra. Do rękoczynów także do chodziło jednak nie tak często jakby się wydawać mogło znając impulsywność niektórych dziewczyn.
-Nie bądź taka pewna. - Pansy stanęła po stronie swojej przyjaciółki.
Rita już otworzyła usta, gdy…
-Siostra daj już spokój dobra? - K2 postanowił uciszyć dziewczyny. Wczoraj nieco zabalował z kolegami i teraz głowa mu „pękała”, zresztą nie tylko jemu.
-Phi!
Od stołu gryfonów właśnie wstała dość szybkim ruchem Granger i wybiegła.
Jej sylwetkę śledzili wszyscy spożywający śniadanie.
„Co z nią się dzieje?” Pomyślał ktoś.

*

„- Nie martw się. Pomogę ci.”

„On kocha cię nad życie,
Chociaż górę biorą nerwy,
To, że pije później bije,
Nazwiesz to życiem codziennym?
Na razie nie jest źle?
Lepiej nad tym się zastanów.
Gdy rodzice po raz enty zastaną cię skatowaną.
Ubolewasz nad losem?
Miałaś mieć super rodzinę,
Zamiast szczęścia czujesz strach,
On ma wciąż wkurwioną minę.
Jest strasznym skurwysynem.
Przecież nie o tym marzyłaś,
To, że masz z nim dzieciaka ma ciebie przy nim zatrzymać?
To, że krzywdzi was obu to zapewne twoja wina?
Zupa znów była za słona,
Znów cios z góry, z nóg ścina,
Nie wiesz jego obietnicom,
Że to już ostatni raz,
Że przeprasza w pracy ciężko,
Że ostatni raz dał w gaz.
Policz sińce na ciele,
Ile miałaś stłuczeń złamań?
Piękne podpuchnięte oczy zapłakane masz od rana.
Zostaw tego chama kobiecino weź się ratuj,
Tak mi szkoda ciebie siostro,
Nad swym życiem się zastanów.
Już zapewne ktoś ci wspomniał,
Zasługujesz na lepszego,
Na takiego, co doceni twoje naturalne piękno.
Spytam:, Kiedy koleżanki wiedziały cię uśmiechniętą?
Taki żywot męczennico? Nazwę domową gehenną.
Za poświecenie wpierdol,
Tym się miłość ma objawiać?
To, co przezywasz to nie miłość jest, a dramat.

Zamiast ciosów- przytulasy,
Zamiast krzyków- czułe szepty,
Zamiast obelg - śmiech pocieszny,
Zamiast poniżeń- prezenty

A ty nie bój się miłości w końcu znajdziesz ją dziewucho,
Tylko rozstań się z tym katem, który nazywa cię su.ką. ” **


-No kochanie, mów, będzie ci lżej jak wyrzucisz to z siebie.
-To zaczęło się…

*

„Co się ze mną dzieje? Czemu tak wybucham? Przecież nic złego się nie stało?” – Myślała Hermiona wychodząc szybkim krokiem z Wielkiej Sali i kierując się w stronę klasy od zaklęć. 
„Dojrzewasz. - Podpowiedział GŁOS. – Ujawnia się w tobie dobrze skrywane zło…”
„Nie!!! Ja nie jestem zła!” – Krzyczała w myślach.
„Jesteś. Jesteś moją córka i…”
„NIE!!!”
Cisza…
„Nie możliwe…
Nie to nie może być prawdą!!!”
, „Ale jest… wkrótce się o TYM przekonasz…”
Pokręciła głową, odganiając TE myśli od siebie.
Roztrzęsiona dziewczyna stanęła pod klasa zaklęć. Rozejrzała się dookoła. Pusto.  Ale zaraz zaczną schodzić się uczniowie. Zerknęła na zegarek na ręku. Do dzwonka pozostało jej jeszcze z dwadzieścia minut. Oparła się o ścianę i powoli zsunęła po niej siadając na zimnej podłodze.
Na końcu korytarza zaczęły się już pojawiać pierwsze osoby. W małym tłumie Hermiona ujrzała Jenny z Victoria. Wstała. Dziewczyny zbliżyły się do niej na odległość kilku stup.
-Ja…- zaczęła Hermiona. - Ja chce cię przeprosić. Nie wiem, co się ze mną dzieje ostatnio.
Blondynka spojrzała na nią.
-Nie ma sprawy. - Uśmiechnęła się słabo. Nigdy nie byłą osobą skorą do waśni.
-To przez te lekcje! – Krzyknęła Tory. - Zawsze mówiłam, że za dużo bierzesz na siebie.
-Taak. Możliwe. To, co zgoda? - Wyciągnęła rękę do przyjaciółek.
-Jasne.
-Zgoda.
Dzwonek.
Do dziewczyn dołączyli chłopacy i cala reszta klasy.
-Słuchaj Harry.- Hermiona chwyciła Wybrańca za rękaw bluzy. - Przepraszam za moje zachowanie. To chyba przez nawal lekcji.
-Mionka, musisz wrzucić trochę na luz. - Odszepnął jej chłopak, jako że już weszli do klasy i usiedli w ławkach nieco z tylu.
-Chyba tak. – Niechętnie się zgodziła.
„Wrzucić na luz? Chyba sama w to nie wierzysz?!” Jak zwykle GŁOS musi się wypowiedzieć.
„Milcz!”

*

-To zaczęło się zaraz po naszym ślubie. Ja…- kobieta zamilkła. – Ja go na prawdę kochałam, i chyba nadal kocham. Nie… nie wiem…, Ale to, co zrobiłam. To… Tego nie da się już cofnąć. Ja… na prawdę… to było jedyne wyjście. Ja musiałam to zrobić. Wiem… wiem, że to złe…, ale musiałam… to… ja… on… tak nie można żyć. Nie można…- zaniosła się głośnym płaczem wtulona w otwarte ramiona starszej kuzynki.
Co, jak co, ale na nią zawsze można było liczyć, w każdej sytuacji. Nawet w tak beznadziejnej jak TA.
-Wiem, nie jestem Bogiem żebym mogła rozporządzać czyim życiem, ale… zrozum, ja … inaczej nie mogłam postąpić… nie mogłam.
-Skarbie. - Starsza kobieta pogłaskała ją po głowie. - O nic się już nie martw. Cokolwiek się działo kiedyś, to nigdy nie była twoja wina. Nigdy.


Londyn  1987
Wigilia.

-Co ty sobie wyobrażasz?! – Ryknął na nią mąż. - Mugolka w moim domu?! W moim?!
Kobieta jakby skuliła się w sobie.
Sześcioletni chłopczyk płakał w kącie pokoju.
-Ucisz tego dzieciaka! - Krzykną patrząc z pogarda na kobietę. Po czym wyszedł z domu trzaskając za sobą drzwiami.
-Choć skarbie. - Do chłopca podeszła jego ciotka, owa mugolka, której pojawienie się w Malfoy Manor wywołało złość u pana domu. Pana w dosłownym tego znaczeniu. –Mamusia musi przygotować kolacje. – Wzięła malca na ręce i zaniosła na górę. Po kilku minutach wróciła na dół. Zajrzała do kuchni, ale nie było w niej gospodyni. Swe kroki skierowała do salonu. A tam w kącie stała młoda kobieta, plącząc.
-Kochana. - Podeszła do niej ta starsza. –Co się dzieje?        
-Jest coraz gorzej. - Przytuliła się do niej. – Coraz gorzej.
-To nigdy nie była twoje wina. Nie twoja. -  Objęła kruchą i plączącą postać. – Nigdy.

*
-Teraz to tylko przeżyć dwie godziny z nietoperzem! - Westchnął Harry wchodząc z obiadu.
Ron poklepał go po plecach.
-Pilnuj się żeby nie zarobić szlabanu. Jutro wielki dzień.
Hermiona z Jenny dogoniły resztę przy schodach do lochów.
-Powiecie mi w końcu, co…
-Nie. - Rozmowę ucięła Victoria.
-No wiesz ty, co?!
Dziewczyna się zaśmiała.
-Wiem. - I pokazała jej język.
Razem zeszli na dol.
-Brr!
Stanęli w ogonku pod salą od eliksirów wesoło rozmawiając.
Dzwonek obwieścił koniec laby i młodzież weszła do klasy.
Hermiona już nie popełniła błędu z poprzedniego dnia i od razu usiadła w pierwszej ławce. Profesora jeszcze nie było.
Dziewczyna postanowiła skorzystać z okazji ze nie ma i Snape i Malfoya … „A fretka gdzie?” I zapytać Zabiniego, co wczoraj chciał powiedzieć.
Odwróciła się do tyłu.
-Hej Blaise – rzuciła.
-Hej. - Odpowiedział chłopak. - Znasz Xaviera***? – Zapytał, na co ona pokręciła głową.
Kolejny blondyn wśród ślizgonów wyciągnął do niej rękę.
-Mówi mi Lord. - Przedstawił się.
-Hermiona. - Uścisnęła szczupłą i bladą dłoń lekko się uśmiechając.
-Te Granger - do ich ławki podeszła Rita - Nie podrywaj mi chłopaka. – Hermiona puściła jego rękę a Rita pocałowała Lorda w policzek.
-Sorry.
-Nie szkodzi, znam sytuacje. - Odpowiedziała ta.
„Jaka sytuacje?”
-Jestem Rita Dołohow. - Dziewczyna wyciągnęła do niej rękę.
-Hermiona Granger. - „Co to za uprzejmości?”
-Jutro …- nie dokończyła, bo od klasy wszedł właśnie nauczyciel a nieco za nim panicz Malfoy.
-Spokój! – Odszedł do katedry i usiadł na krześle spoglądając na klasę lekko zmrużonymi oczami. - Mam nadziej, że wszyscy napisali mi prace, która zadałem w zeszłym tygodniu. Jeśli nie… cóż, nie będzie wam do śmiechu. Trace! – Snape spojrzał na bladą dziewczynę w pierwszej ławce.- Zbierz wszystkie prace.
Anna wstała i przez kilka pierwszych minut chodziła po klasie zbierając arkusze z wypocinami uczniów.
-Dobrze. - Odpowiedział nietoperz, kiedy dziewczyna oddala mu wszystkie prace i wróciła na swoje miejsce. – Sprawdzę je na następne zajęcia. A dzisiaj będziemy kontynuować zagadnienie eliksiru zapomnienia. Tak wiec…

(…)

W końcu zabrzmiał tak upragniony przez wszystkich dzwonek! Klasa tłumnie wylała się na korytarz.  Panna Granger chciała jakoś złapać albo Blaise albo Ritę i zapytać o sobotę, ale nigdzie nie było widać owych Ślizgonów.
-Idziesz? - Szturchnął ją Ron.
-Tak, tak idę.
Czy jej się wydawało? Nie, wyraźnie poczuła jak ktoś złapał ją za rękę. Odwróciła się szybko do, tylu ale ujrzała tylko plecy blond chłopaka, który oddalał się szybkim krokiem na jeszcze niższe pietra Łochów. Blondyn, ślizgon… tylko czy to na pewno był Malfoy? W sumie zna już kilku blondynów z tego domu…
Hmmm…
„Potem.”

*

Wieczorem leżąc już łóżku Hermiona myślała o jutrze. Gin wspomniała coś o nieziemskiej imprezie. „Nieziemska. Co to może znaczyć…?”
Przewróciła się na drugi bok i usiłowała zasnąć. Jednak nie mogła. Kręciła się na łóżku szukając odpowiedniej pozycji jednak bez skutku. W końcu westchnęła i wstała. Narzuciła na ramiona szlafrok i podeszła do okna. Uchyliła je lekko wdychając świeże powietrze.
-Ech.
Wróciła do łóżka. Wślizgnęła się pod kołdrę i ułożywszy wygodnie zamknęła oczy.
Zasnęła.
Świeże powietrze zawsze działało na nią kojąco.
Zawsze.

*

Po drugiej stronie zamku Draco Malfoy kręcił się nie mogąc zasnąć.
„Jutro.”
„Diabeł gwarantował dobrą zabawę. Kto wie, może bliższa znajomość z Rudą będzie opłacalna?”
Założył ręce za głowę i przez chwilę wpatrywał się w sufit, następnie odwrócił się na bok i już miał zamknąć oczy, kiedy przed oczami błysnęło mu coś leżącego na szafce nocnej. Wyciągnął rękę i ujął palcami ów przedmiot. Zacisnął go w dłoni i uśmiechając się do własnych myśli. Nadal ściskając go zamknął oczy i zasnął.
Coś podejrzewał, że jutrzejszy wieczór będzie nieziemski…

*


-To nigdy nie była twoje wina. Nie twoja. -  Objęła krucha i płaczącą postać. – Nigdy.
-Nie rozumiesz. - Otarła oczy dłonią. - To nie to samo. Ja … zrobiłam coś strasznego…ja
-Uspokój się.
-Ale…
-Żadne, ale, zapamiętaj to nigdy nie była twoja wina. A to, co się teraz stało też nie było twoją wina, jasne?
„Ona wie?”
-Tak.
„Wie?”


 *****************************************************************************************************

*trzy sykle- w Polsce mówi się trzy grosze, ale jako że to Anglia zmieniłam te przysłowie ;p
** tekst piosenki Peji z Jego najnowszej płyty pod takim samym tytułem „Reedukacja” Polecam :D
***Xavier MacPerson- Lord- jakie to zabawne, że nikt tego nie zauważył, ale może to i dobrze. Ale ja to teraz zauważyłam i postanowiłam to jakoś sprostować. Wiec Lord powinien być w 6tej klasie, ale skoro wcisnął się na siłę do 7mej, niech już tak będzie. Za to wywalę jednego z osiłków Malfoya, Gregory ego lub Vincenta, jak mi tam będzie pasowało w kolejnych rozdziałach. Bo oni obaj u mnie żyją, bo będą mi potrzebni w grudniu OBAJ ; p to chyba tyle :D