poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Pojedynek Serc : Rozdział Piętnasty


Rozdział piętnasty :  OTWIERAJ!!!

 

***

 

„Zawsze będę stał za tobą.” Przypomniał sobie słowa przyjaciela Draco.

Nie było to łatwe.

Co prawda Zabini wyszedł nie całe dziesięć  minut temu (właśnie zegar wybił dziesięć  po piętnastej)  , to arystokracie tak szumiało w głowie , że  ledwo  mógł skupić wzrok w jednym punkcie. A co dopiero myśleć!

Jakie to było proste! Zatopić swoje smutki, żale i troski w litrach alkoholu! Jakie to dla niego typowe!

Młody Malfoy ostatnimi czasy coraz częściej sięgał do kieliszka.

(W tak młodym wieku!)

- Wszystko przez te cholerne baby! – krzykną ze złością.

Od czasu pamiętnej rozmowy z Jojo , Draconem targały różne emocje, często sprzeczne ze sobą.

Raz był szczęśliwy, nucił pod nosem wesołe piosenki i pomagał ciotce. Innym razem stawał się mrukliwy, nie odpowiadał gdy go wołano i krzyczał bez powodu na wszystko. Bywało , że takie huśtawki nastroju zmieniały mu się co kilka godzin. 

Zupełnie jak kobieta w ciąży!

Jego zachowanie bardzo niepokoiło Grace. Chłopak wychodził tylko do szpitala , wracał stamtąd i siadał do kolejnej butelki.

I tak dzień po dniu. Aż do dzisiaj. Dziś wypisali tą małą Granger, u której przesiadywał chłopak. Co było jeszcze dziwniejsze nie poszedł do niej. Wykręcał się jakimś kolegą ze szkoły.

Taak. Kolega ze szkoły.

Zapewne kompan od kieliszka.

 

-Staniesz za mną nawet jak z NIĄ będę ?! – Zapytał Draco ze złością.

Lecz nikt mu nie odpowiedział.

Cisza panująca wokoło drażniła go.

Ze złością chwycił za kolejną prawie pustą butelkę i cisną ją przez pokój. Rozbiła się , tworząc mokrą plamę , która powoli spływała po kremowej ścianie. Kilka cali brakowało aby zniszczyła obraz tam wiszący.

W tym samym momencie usłyszał dzwonek do drzwi.

Ding – dong!

Nie zamierzał otwierać.

Mrukną pod nosem coś co miało oznaczać „poczeka” i na chwiejących się nogach poszedł do barku po kolejną butelkę alkoholu.

Jednak nieproszony gość nie zamierzał „poczekać” tylko natarczywie naciskał dzwonek.

Ding - dong!

Ding - dong!

Następny, a po nim kolejny.

-Cholera! – Zaklął pod nosem Malfoy rozlewając Ognistą poza szklankę.

Ding - dong!

I w końcu cisza. Kiedy Draco nalał sobie pełną szklankę i z napoczętą butelką wracał na fotel rozległo się walenie do drzwi.

-Draco! – Rozległ się krzyk. – Wiem , że tam jesteś. Otwieraj!

 

*

 

Delikatny wietrzyk poruszał liśćmi drzew w parku.

Dziewczyna o długich blond włosach siedziała na ławce co chwila poruszając nogą w rytm tylko sobie słyszalnej piosenki. Leniwie obserwowała ludzi którzy wałęsali się tu w to letnie popołudnie.

Nagle ciszę przerwał dzwonek telefonu u kobiety , która akurat przechodziła koło dziewczyny na ławce.

Ta otworzyła szerzej oczy i z cichym okrzykiem zerwała się z ławki. Puściła się biegiem wymijając zdziwionych spacerowiczów i gorączkowo licząc czas.

Przecież coś obiecała, miała to sprawdzić i co? Siedzi jak głupia w parku myśląc o… z tego wszystkiego zapomniała o czym myślała.

„Hmmm potem”- mruknęła i przyspieszyła.

Bieg pod dom Grace zajął jej dziesięć minut. Spojrzała wystraszona za zegarek. 15:40.

-Cholera. – Zaklęła zatrzymując się pod numerem 88.

Zdyszana pchnęła bramkę i weszła na posesję. Brukowana ścieżka prowadziła ją przez wiecznie zielony trawnik. Gdzieniegdzie rosły tam różnokolorowe kwiaty z przewagą róż. Pomimo wysiłku dziewczyna dostrzegła piękno tego miejsca. Zapach kwiatów przyjemnie drażnił jej nos i spowodował , że na usta wpłyną szeroki uśmiech.

Przed domem (prawie pałacem!) znajdowała się okrągła fontanna z kamienną rzeźbą. Dookoła niej biegła droga wyłożona kamieniami. Parę wieków wstecz  stałaby przy niej dorożka zaprzężona w kilka koni. Jednak dziś , w XXI wieku stał przed nią mercedes klasy S 600. Co  prawda Jojo nie znała się na samochodach tak jak jej przyjaciele , jednak wiedziała co w trawie piszczy. A akurat TO auto na plakacie miał w swoim pokoju Oliver*, kiedy była u niego ostatnio. Odnotowała sobie w pamięci żeby mu o tym powiedzieć, po czym zwróciła uwagę na rzeźbę. Był to imponujących rozmiarów prawie  koń. Stał na tylnych kopytach , przednimi przebierając w powietrzu. Z boków wyrastały mu olbrzymie i rozpostarte skrzydła. Pegaz patrzył z góry na dróżkę prowadzącą na podjazd domu. Jednocześnie Jojo wydawało się , że patrzy na nią.

- Dziwne. – Mruknęła patrząc z zachwytem na rzeźbę.

Minęła ją i weszła po schodach na ganek oglądając dom z rosnącym podnieceniem. Nigdy tu przedtem nie była. Jakoś brakło okazji. Ale słyszała o nim wiele. Był zbudowany z czerwonej cegły i miał trzy kondygnacje. Ganek na który właśnie weszła podtrzymywało sześć filarów rzeźbionych w dziwne orientacyjne kwiaty. Dziewczyna podeszła do jednego z nich i przejechała dłoniom po wypukłościach.

-Orchidea. – Mruknęła trafnie rozpoznając w rzeźbie kwiat.

Otrząsnęła  się z zamyślenia i nacisnęła dzwonek.

Ding- dong! , zabrzmiało gdzieś w głębi domu.

Ding - dong!

Zaintrygowana dziewczyna zaczęła tupać nogą ze zdenerwowania.

- Co jest?

Niecierpliwie naciskała dzwonek do drzwi.

Ding - dong!

Ding - dong!

W końcu nieźle już wkurzona zaczęła walić w drzwi pięściami.  Od czasu do czasu kopnęła je nogą.

-Draco! – Krzyknęła ze złością. – Wiem , że tam jesteś! Otwieraj!

 

 

********************** 

 

 

Oliver* - jak pamiętacie to brat bliźniak Venus (Vivi) , przyjaciel Jojo i kolega z „paczki”. 

Pojedynek Serc: Rozdział Czternasty


Rozdział Czternasty : Widzę strach w Twoich oczach.

 

***

 

 

-Zacznijcie patrzeć sercem a nie rozumem!

Hermiona w osłupieniu wpatrywała się w przyjaciółkę z dawnych lat. Nigdy nie widziała jej w takim stanie. W przeszłości bywało , że dziewczynę poniosły nerwy. Ale nigdy w TAKIM stopniu! Już sama jej postawa sprawiła , że Hermi postanowiła trzymać język za zębami, by nie palnąć jakiejś głupoty.

Dziewczyna podparła się rękami pod boki i patrzyła na Hermionę lekko zmrużonymi oczami. Biła od niej jakaś groźna siła.

I gdyby młoda panna Granger nie wiedziała , że jest czarownicą , to z pewnością pomyślała by to o osobie stojącej przed nią.

- Co przez to rozumiesz? – Wyszeptała ledwo słyszalnym głosem.

Jojo zmierzyła ją od stup do głowy.

Patrzyła na jej zgrabne nogi w beżowych sandałkach podwinięte pod ławkę. Na drżące ręce złożone na zwiewnej spódnicy (także beżowej), na kolanach. Na klatkę piersiową , w białej obcisłej bluzeczce, która poruszała się szybciej niż powinna.

Wdech – wydech, wdech – wydech…

Szybko, coraz szybciej…

A przecież ona nie może się denerwować!

Na szyję , a w końcu na głowę , teraz delikatnie pochyloną do przodu. Na lekko rozchylone malinowe usta, na zgrabny prosty nosek. Na oczy. Na oczy, które powinny tryskać energią i szczęściem , a nie tak jak teraz strachem.

Tak, w wielkich, orzechowych oczach Hermiony Granger widać było STRACH.

-Boisz się? – Spytała spokojniej już Jojo.

-C-co? – W pierwszej chwili Hermiona nie zrozumiała pytania. I ten ton… Taki spokojny, opanowany…taki miły.

-Pytam , czy się boisz?

-J-ja? – Zaczęła się jąkać. – Aa n-niby  cz-czego?

-MIŁOŚCI.  – Powiedziała Jojo. Usiadła obok zdezorientowanej dziewczyny i wzięła ją za ręce. Potem spojrzała jej głęboko w oczy i powiedziała:

-Nie bój się. Przynajmniej TY się nie bój.

 

Hermiona wpatrywała się w nią szeroko otwartymi oczami. Nie rozumiała jej.

Przecież się nie bała, a może tylko to przed sobą ukrywała?

Może na prawdę jestem zakochana?

Może w nim?

Nie, to nie możliwe.

A jeśli tak?

Nie, to nie ma sensu.

A może ma?

Nie, on nie był by z kimś takim jak JA.

A kim JA jestem?

Kimś nie dla niego.

Ale czy na pewno?

Tak.

A kim on jest?

Bogaty, przystojny, mądry i czysty.

Czysty?

Tak.

A co to znaczy?

Ma czystą krew.

A ty nie?

Nie.

Ale czy na pewno?

Na pewno.

Spójrz na siebie.

Patrzę.

I co widzisz?

Siebie.

A dokładniej?

Ładna  i zgrabna nastolatka.

Iii …?

I co?

Gdzie widzisz tą brudną krew?


No gdzie?! *

 

Hermiona dalej toczyła bitwę ze swoim wewnętrznym głosem. Tymczasem Jojo wpatrując się w jej twarz także się kłóciła. Tylko trudno stwierdzić z kim. Z sumieniem, ktoś powie, ale czy na pewno? Może to jej gorsza strona? Lub lepsza? Może ona ma kilka osobowości? Może w jej ciele mieszka więcej niż jedna dusza? Może , może, może…

Mogę wymieniać w nieskończoność, ale co to da? Każdy niech zinterpretuje to tak jak chce.

Kocha?

Nie sądzę.

Na pewno!

A jeśli?

Skąd ta pewność?

Martwił się.

Tak?

Ślepa jesteś?

A ty?

Nie!

Zamknijcie się!

Nie krzycz!

Martwił się!

A jeśli to było na pokaz?

Było!

Nie!

Tak!

A co jeśli…?

Tak?

Nie?

Siedział przy niej.

Siedział.

Tak.

Ale to niczego nie dowodzi.

Czemu?

Bo nie.

Wytłumacz.

Nie muszę.


Hmmm

A ona?

Kocha go?

Lubi?

Nienawidzi?

Nie wiem.

Popatrz na nią.

Patrzę, i co?

I co?

Nic nie widzę.

Nic?

No myśli.

O czym?

O nim!

Nie!

Tak!

Popatrz na nią!

Dobra!!!

Widzisz?

Widzę…

Ale nie wiem czy to o nim myśli…

A o kim innym?

O nim!

To prawdziwe?

Znasz ją.

Ona Nie udaje.

O nie, nie.

Nigdy?

To może udawane?

Szczere!

Nie wiem…

To miłość czy nienawiść?

… **

 

 

Była to dość dziwna sytuacja. Dwie dziewczyny trzymając się za ręce wpatrywały się w siebie milcząco. Żadna się nie odzywała.

Ludzie mijali je przypatrując się im z jawną niechęcią.

Bo jak to tak?

W biały dzień?

Dziewczyny?

Czy one są…?

Chyba tak…

 

Ale one nie zwracały na nikogo uwagi, tylko dalej się w siebie wpatrywały.

„Zaraz. STOP!

Co ona sugeruje?”

„Przynajmniej ty się nie bój.”

 

„Ty? JA?

A kto się jeszcze boi?

Jak nie ja to … kto?

On?

Jaki on?

Nie wiesz?

Nie.

Kłamiesz.

A skąd! Nie wiem o co ci chodzi!

O …

Nie  kończ.

A jednak wiesz.

Domyślam się.

I co?

Z czym?

Z twoimi myślami.

No…

No co?

Nie wiem.

Czego znowu?

Nie wiem czy on…

Czy on co?

Czy on na serio.


Czy udaje.

Ale po co?

Nie wiem.

Ja też nie.

Przecież ja jestem tobą.

Wiem!

Nie krzycz na mnie!

To się nie unoś!

 

Wdech - wydech.

I jeszcze raz.*

 

Obie przyjaciółki kłóciły się z własnymi myślami. Nagle ciszę wokoło przerwał dzwonek telefonu. Sometimes I wish I could be... Sometimes I wish I just wasnt me.. Sometimes I wish that I..***

Jojo otrząsnęła się i odebrała.

-Halo? – Rzuciła do słuchawki, w tym samym czasie Hermiona potrzasnęła głową i zaczęła uważnie rozglądać się po parku. – Jasne. Już. – Rozłączyła się.

-Mama cię szuka.

-Mnie? – Dziwi się  brązowo oka.

-Tak. – Uśmiech. – Miałaś zaraz wrócić. Obiad czeka.

-A tak. – Przypomniała sobie. – Chcesz iść ze mną?

-Nie dzięki. Mam jeszcze coś do załatwienia.

-Aa spoko. Na razie.

-Cześć.

Hermiona oddalała się a blondynka odprowadzała ja wzrokiem.

Westchnęła. Jednak nadal nie ruszyła się z ławki. Niedawny telefon uciekł gdzieś w niepamięć. Teraz w jej głowie gościła tylko panna Granger i jej strach przed głębokim uczuciem jakim jest miłość.

Dziewczyna spojrzała na zegarek. Była 15.30.

 

*

 

Retrospekcja.

Pokój Jojo. Godz. 13.00

-Jenie! Telefon! – Krzyk mamy wyciągną ją z łóżka.

-Idę! – Odkrzyknęła zła na cały świat nastolatka. – O tak wczesnej porze! Spać nie mogą czy co? – Mamrotała pod nosem idąc do słuchawki odłożonej na stoliku w przed pokoju. – Tak? – Rzuciła już spokojniejszym głosem. – Tu Jennifer. – Chwila ciszy. Mówi osoba po drugiej stronie słuchawki. – Coś się stało? – Dziewczyna w zamyśleniu zaczęła skubać dolną wargę. – Może jednak…? - … - I…? - … - …Nie sprawdziła tego? – Uśmiech. – Oczywiście. Zjem coś i wpadnę do niego. -… - Nie ma za co. Do widzenia. – Odłożyła słuchawkę.

Westchnęła, zmierzając do kuchni.

 
*****************

 

 

 
*Rozmowa Hermiony z jej sumieniem:

„Może na prawdę jestem zakochana?”/ „Ty? JA?” -Hermiona .

„Może w nim?”/ „A kto się jeszcze boi?” – Jej sumienie

** rozmowa Jojo z własnymi osobowościami, ma ich więcej niż jedno. Nawet ja nie wiem ile w niej siedzi :p 

*** fragment piosenki  Hannah Montana - Far awal

– jak łatwo możne się domyślić jest to dzwonek telefonu komórkowego Jojo.

Sorry za błędy.

Pozdrawiam

 

 

Pojedynek Serc : Rozdział Trzynasty


 
 
 
Rozdział trzynasty : Wiara




 ***

 
 

 

-No jak? – Patrzy pytająco na Zabiniego. – Jak?

Ten nie wiedząc co mu odpowiedzieć, wstaje. Podchodzi do rzeźbionego kominka i opiera na nim obie ręce. Chwilę trwa w tym stanie próbując zebrać myśli. Potem odwraca się , spogląda na Draco w skupieniu po czym podchodzi do znajdującej się koło barku szafki z książkami. Chwilę wodzi palcem po krawędziach starych i zakurzonych tomów, w następnej chwili wyciąga jakąś dość grubą i zakurzoną księgę i wraz z nią wraca na swoje miejsce. Siada w fotelu kładąc ją sobie na kolanach. Delikatnie gładzi palcem po jej okładce, spoglądając na nią niemal z czułością. Odrywa wzrok od książki i patrzy w szaroniebieskie zdziwione oczy przyjaciela. Otwiera ją nawet na nią nie spojrzawszy i mówi:

- Biblia przyjacielu, Biblia.

Draco pomimo chwilowego zaćmienia umysłu zrozumiał jego słowa i jednocześnie nie zrozumiał. Bo jak to? Biblia? Jak ona ma mu pomóc z jego problemem? Z takim problemem?

Nie wiedział tylko – bo i skąd? – że sama księga to nie wszystko. Ważniejsza od niej jest wiara w to co tam napisano. Ale jak młody arystokrata ma to zrozumieć? Od małego wpajano mu nie te prawdy co trzeba. Od małego pokazywani mu kto jest jego Panem. Ale… waśnie jest jedno ale. Bo przecież jego Pana już nie ma. Został pokonany ponad pół  roku temu. Już nie musi mu służyć. Nie musi wykonywać jego poleceń. Może zacząć żyć na własny rachunek.

Ale jak? Jak ktoś taki jak Draco Malfoy ma żyć na własny rachunek? Jak ma sam płacić za swoje błędy? Jak ma je naprawiać? Jak ich nie popełniać? Jak?

Być może zrozumie to, jak. Nie teraz , ale kiedyś. Może zacznie wyznawać te dobre prawdy. Przecież nie musi być złym. Nie musi traktować ludzi źle. Nie musi.

Może spotka kogoś kto mu pomoże. Jakaś dobra osoba , która pokaże mu to lepsze życie. Bez krzyku, kłótni i przemocy. Może pokaże mu jak wygląda idealna rodzina. Ile dobra daje ciepło domowego ogniska. Jakie to przyjemne.

Jednak w tej chwili,  w tym momencie młody arystokrata patrzył się nieprzytomnym wzrokiem na swojego przyjaciela.

Nie wytrzymał tych bredni…

-Co ty bredzisz Zabini? – bełkotał. – Ty jesteś ateistą! – Krzykną.

Blaise patrzył mu w oczy analizując jego zachowanie. Najpierw milczał dobra chwilę , a potem wybuchnął. Ale to fakt, Zabini nie był wierzący, ale porównanie go do ateisty trochę nim wstrząsnęło. „ Święty się znalazł.”- w zamyśleniu dotkną małego złotego krzyżyka bezpiecznie wiszącego na szyi, a będącego niewidocznym pod koszulką.

„Ja w coś wierzę.”- Myślał nadal trzymając rękę przy kołnierzyku i patrząc na Draco. Powoli odpiął guzik u góry swojej koszulki polo i wyją krzyżyk. Widział zdziwienie pomieszane z szokiem na twarzy młodego Malfoy’a.

-Co ty… – zaczął Draco.

-Nie wiesz co to jest? – Zapytał Zabini uważnie mu się przyglądając.

-Wiem, głupi nie jestem. Skąd to masz?

-Ukradłem. – Po czym roześmiał się na widok miny Dracona. – Przecież żartuje stary.

Malfoy uniósł brwi.

-Dostałem od Megi*, mojej opiekunki z dzieciństwa. Jak wiesz moja mama mała ciekawsze zajęcia. – Krzywy uśmiech. – Miałem wiele opiekunek , ale Megi była najlepsza ze wszystkich , tych przed i po.

„Życiorys będzie mi opowiadał? – Przemknęło przez myśl Dracona. – Znam to”

-To ona codziennie czytała mi Pismo Święte. Mówiła , że Biblia może ukształtować wyobraźnie dziecka. Ukazuje dobro i zło…

„Nawrócony czy co?”

… Plusy i minusy życia w grzechu i czystości. Wiesz, lubiłem otwierać ja na nieznanej stronie i czytać nieznane akapity. To było pouczające…

„CO?! Jakie?!”

… Jako dzieciak wierzyłem w to co mówiła. Wierzyłem w to co czytałem. – Zabini w zamyśleniu spojrzał na pustą szklankę po alkoholu,  po czym dolał sobie ognistej. Wzrok miał zamglony, taki nieobecny. Patrzył gdzieś ponad ramieniem Draco, w dal, w przeszłość. Wypił i kontynuował. – To było jak balsam dla niekochanej duszy…

„Niekochanej… CO?!”

…Nie rozumiałem wielu rzeczy. Jak np: Czemu nie mam jednego ojca? Czemu matka nie czytała mi bajek?  Czemu nie tuliła do snu? No czemu? – Spojrzał na Malfoya , ale wyraz jego twarzy wyrażał kompletną pustkę, przynajmniej tak mu się wydawało. – Mogłem ją znienawidzić. I wierz mi, zrobił bym to gdyby nie to. – Uniósł Biblię na wysokość oczu Dracona , a następnie powrotem położył ja sobie na kolanach i zaczął delikatnie głaskać palcami stronę na której była otwarta. – Bóg nakazuje wybaczać i wybaczyłem jej. Wszystko jej wybaczyłem. …

„Wyba…CO?!”

… Ale szczęście nie trwa wiecznie. To co Megi we mnie zakorzeniła w dzieciństwie nadal tam jest tylko przykryte grubą warstwą nienawiści. …

„Zako…CO?!”

…Musiało tak się stać, bo mojej matce nie podobało się , że nawracam się, jak to ujęła, w tak młodym wieku. Ale do nienawiści to już nie byłem za młody! Do bólu i złości także! Dasz wiarę? Nigdy się mną nie interesowała , a kiedy wychodziłem na prostą , zniszczyła to wszystko co tyle czasu budowałem z Megi. Zwolniła ją w moje ósme urodziny. Wspaniały prezent, nie ma co. Byłem z nią najdłużej, prawie piec lat. Potem było znacznie gorzej. Wybierała niańki chyba z polecenia Czarnego Pana. Jeśli nie z obozów pracy. …

„OBOZÓW?!”

… Wredne, nieczułe, nie kochające , złośliwe. To one w dużej mierze sprawiły że jestem tym kim jestem. Chociaż nie powiem, ostatnio staram się wyjść na prostą. Tylko nie wiem czy mi się uda. Megi – cień smutku przebiegł mu przez twarz. – Chyba była by zawiedziona , gdyby mnie teraz zobaczyła. – uśmiech. – Ale nie zobaczy. Nie zobaczy tego kim jestem, albo tego kim będę dzięki.... Zmarła , zaraz po tym jak opuściła mój dom. Podobno miała jakiś wypadek samochodowy, ale nie wierze w to. Nie wierze. – Zamilkł.

Spojrzał na księgę nadal trzymaną na kolanach. Ktoś kto by go teraz zobaczył uznał by go za wariata. No bo kto patrzy z czułością na starą książkę.

Ale  prawda była inna.

Ta Biblia była jedynym szczęśliwym okresem w jego życiu. Łączyła go z Megi, która była mu jak matka. Czuła , kochająca i troskliwa.

Zabini pogłaskał strony palcami , następnie zamkną ją z trzaskiem. Dało się zauważyć delikatny kurz jaki się z niej unosił. Znak , że nie była otwierana przez wiele lat.

Rzucił ostre spojrzenie na chłopaka siedzącego naprzeciw niego. Odłożył Biblię na stolik.

Sekundę potem dolał sobie alkoholu do kryształowej szklanki i wypił od razu. Odstawiając ją na stolik, wstał.

Rzucił Malfoyowi smutne spojrzenie i zaczął iść w kierunku drzwi.

W progu odwrócił się jeszcze do niego i rzekł:

- Jesteś młody. Nie masz tak wypaczonego rozumu jak ja. Całe życie przed tobą. Nie zmarnuj go. – Zaśmiał się – Gadam jak potłuczony, nie? – Zapytał siebie. – A tak serio Smoku to uważaj na siebie i pamiętaj , że zawsze będę stał po twojej stronie.

I wyszedł zostawiając  arystokratę z mieszanymi uczuciami i szumem w głowie.

***

 

Megi*- niańka Blaisea w dzieciństwie, jedna z pierwszych. Czarodziejka. Wyszła na wierzącego mugola, który zaraził ja swoja wiarą. Zmarł niedługo po ślubie, a po jego śmierci Megi zaczęła prace u pani Zabini. Nie  mieli dzieci, dlatego kochała Blaisea jak syna.  Po zwolnieniu zginęła w niewyjaśnionych okolicznościach, jednak dla Blaisea wmawiano , że zginęła w wypadku samochodowym. Tak naprawdę została zabita z polecenia Czarnego Pana. Za bardzo mąciła w życiu rodzinnym Zabinich.

*

Może się wydawać że przesadzili z alkoholem, ale nie. Mają mocne głowy he, he.

W cudzysłowu pisane myśli Draco. („”)

No i Hmmm, Blaise ma dziewczynę , która go zmienia.

Pozdrawiam

Pojedynek Serc: Rozdział Dwunasty


 

Rozdział dwunasty : Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.

 

***

 

 

-Twoje zdrowie. – mówi wznosząc szklankę w kierunku zdumionego Blaise i  wypija jej zawartość jednym haustem.

 

*

Roztrzęsiona dziewczyna wraca z parku do domu. „Co się ze mną dzieje? Wariuje? – myśli. – Co to za głos? Skąd się bierze? Czy ja umieram?”

Tak pochłonięta własnymi myślami nie zauważa blondynki z równie rozmarzoną miną , idącej z naprzeciwka i uderza w nią z impetem. Obie dziewczyny dość zaskoczone lądują siedzeniami na chodniku mierząc się wściekłym wzrokiem.

-Uważaj ja leziesz!    

-Patrz jak łazisz!

Wykrzykują niemal jednocześnie , po czym wybuchają głośnym śmiechem.

Ludzie omijają je z niesmakiem. Niektórzy patrzą z podejrzliwością.

Ktoś mrukną:

-Wariatki.

A obie dziewczyny i brunetka i blondynka zanoszą się nadal radosnym śmiechem. W końcu po jakichś dziesięciu minutach wstają i otrzepują się z kurzu.

-Jennifer! Prawie cię nie poznałam! – Wykrzykuje Hermiona i serdecznie przytula do siebie dziewczynę.

Ta odwzajemnia uścisk, cmoka Hermionę w policzek i :

-Gdybyś mnie nie powaliła – mówi ze śmiechem – też bym cię nie poznała. Myślałam , że leżysz jeszcze w szpitalu.

-A więc słyszałaś? – wzdycha.

-Tak. Nawet byłam u ciebie , ale byłaś nieprzytomna. Jak się czujesz?

-Szczerze? – pyta. Jojo kiwa głową. – Paskudnie , ale mniejsza z tym. Co u ciebie?

-A jakoś leci. Nie narzekam. A, Philip mi wspominał że cię widział.

-Tak. – uśmiech. – Byłam w Sunflower przed wypadkiem. Nic się tam nie zmieniło , nie?

-Nie , tylko Philip awansował.

-Mówił mi. Ty… – chwila ciszy. Hermiona wacha się czy zadać to pytanie. – Ty , a on się ożenił? – Jednak ciekawość zwycięża.

Jojo rozgląda się na boki , czy aby nikogo w pobliżu nie ma , zniża głos do szeptu i mówi:

-A nie słyszałaś? Wpadli! – To już wykrzykuje.

-Coś ty! Nie wierze!

-Uwierz. Z Liz Braun. Mają syna Etana.*

Hermiona otwiera ozy ze zdziwienia.

-Mówię ci , ale rodzice się wściekli! Matka do tej pory się na niego boczy , choć wnuczka pilnuje – opowiada. – Znasz Liz , wiesz jaka to panna , no kobieta, He, He , słowo daje. Philip wpadł po uszy. Ale chcąc nie chcąc musiał się ożenić. Teraz ona chodzi dumna jak paw, a on na nią tyra. – papla.

Hermiona kręci głową z niedowierzaniem. Liz jest starszą siostrą Venus i Olivera, ale reputacje to zawsze miała nie najlepszą.

-Mógł mieć każda pannę, powtarzam każdą , a wpadł z taką. – Kończy Jojo .

-Cóż. – wzdycha – brunetka. – Jego wybór, jego życie.

-Tak. – Blondynka kiwa głową jakby w zamyśleniu.

-A co u ciebie? Wyładniałaś patrzę. Masz kogoś?

-Ja? – Jojo zaśmiewa się. – Coś ty?! Nie mam nikogo, he, he nie śpieszy mi się.

-Mi też nie. – Wzrusza ramionami.

-Tak? – Unosi obie brwi. Zdziwiona. – Jesteś pewna?

Hermiona mierzy ją zaintrygowanym wzrokiem.

-Wiesz coś czego ja nie wiem? – Pyta.

-Daj spokój Honey !

-Nikt tak do mnie nie mówił od lat! Że też pamiętałaś. – Mówi zdumiona kręcąc głową.

-Choć. – Jojo ciągnie ja powrotem w stronę parku.

Siadają na wolnej ławeczce.

Jojo rozsiada się wygodnie z nogami wyciągniętymi przed siebie, natomiast Hermiona rozgląda się czujnie. Jej towarzyszka zauważa to co najmniej dziwne zachowanie , ale postanawia nie zwracać na to uwagi. „Każdy ma jakieś odchyły.”- myśli.

-Widziałam jak na ciebie patrzy. – Zaczyna blondynka.

-Kto? – pyta kompletnie zdziwiona Hermiona. Jej oczy otwierają się szerzej ze zdumienia gdy słyszy…

-No przecież Smok! – Stwierdza dobitnie Jojo.

Dziewczyna patrzy na nią w osłupieniu, kompletnie nie rozumiejąc jej słów. „Jaki Smok?- myśli. – Jedyny chłopak jakiego znam o tej ksywce to…”

-Draco Malfoy przecież.

 

*

 

Tymczasem Draco Malfoy prawie sam kończy kolejną butelkę alkoholu.

-Te baby. – Mamrocze. – Nic tylko same problemy z nimi. ..

Zabini patrzy na niego w osłupieniu, słuchając tego monologu od ponad godziny.

- Nic tylko ich słuchać mamy. Zrobić to, czy tamto…

Blaise zaczyna poważnie się o niego martwić. „Odkąd to Smok przejmuje się jakimiś babami?”- zastanawia się w myślach delektując się nalanym mu przez gospodarza alkoholem.

- A potem mówią ci , że i tak to źle zrobiłeś. – patrzy nieprzytomnie na przyjaciela. – A ty co?

-Co? – pyta zaskoczony.

-Nie ważne. – Macha ręką. Nalewa sobie pełną szklankę Ognistej  i od razu wypija. – To twoje życie , mówi ci, spieprzysz je, tak jak oni, nie pozwól na to. Jak ma k*rwa na to nie pozwolić?! – unosi głos.

 

*

Hermiona patrzy na nią jak na wariatkę.

- Malfoy?

-Tak , Malfoy. Siedział w szpitalu cały czas.

-Taak. – Mówi z wahaniem. – Mówili mi o tym. – Odwraca twarz by przyjaciółka nie ujrzała delikatnego rumieńca , który wkradł się na jej niemal blade lico. – Ale nie przyszedł dzisiaj. – mówi z wyrzutem , nieco ochłonąwszy.

-Taak. – Teraz to Jojo ostentacyjnie odwróciła od niej twarz i uparcie zaczęła wpatrywać się w pobliskie drzewo. – Wiem.

Hermiona patrzy na nią zdziwiona. „Ukrywa coś?” – myśli.

-Wiesz coś czego ja nie wiem? – Powtarza chwytając przy tym dziewczynę za ramiona i odwracając jej twarz w swoją stronę. – Coś mu się stało?

- Co z wami wszystkimi jest?! – Jojo podrywa się z ławki i staje w takiej samej pozie jak kilka dni temu przed Draco. Na rozstawionych nogach, podpierając się pod boki rękami, i mierz dziewczynę wściekłym spojrzeniem.
-Co z wami? – Powtarza. – Zacznijcie patrzeć sercem , a nie rozumem.
 
 
 
***
 
 
Etan* - syn Philipa i Liz( Elizabeth ) Braun, teraz już Johanson. Ma 3 latka.