poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Weekend 9



Weekend odsłona Dziewiąta
Weekend : Niedziela – późne południe.



*



-Blaise… – Spojrzała na niego załzawionymi oczami. – Zaczęło się.
I jakby na potwierdzenie jej slow, wokoło nóg zrobiła się mokra plama.
Wody jej odeszły.
Mężczyzna zbladł.
-Mamo! Zaczęło się ! –I wybiegł na dwór po samochód.


*


Mężczyzna złapał ją za ramiona i delikatne potrząsnął.
-Co z tobą jest? Gdzie podziała się ta dziewczyna , w której się zakochałem? – Spytał poważnie patrząc jej w oczy. – Gdzie ta szalona nastolatka, która potrafiła imprezować całą noc, a następnego dnia , jak gdyby nigdy nic pójść na lekcje? Gdzie te roześmiane usta, które potrafiły nieziemsko całować? Te oczy, w których mogłem tonąć każdego dnia na nowo? Te dłonie, które masowały mój kark, po tym jak gryfoni znowu dali nam wycisk? Gdzie ta dziewczyna z którą planowałem przyszłość? Gdzie ona jest?
-Umarła, umarła dziesięć lat temu. – Szepnęła nie patrząc na niego.
 Jej ciało odmówiło posłuszeństwa.
 Stała w mocnym uścisku jego dłoni i co dziwne czuła się bezpiecznie. Jego zapach ogarnął cały jej umysł. Nie myślała. Nie żyła. Po prostu była.
Malfoy pod wpływem impulsu przykulił ją do siebie. Brodę oparł na jej ramieniu i wdychał jej zapach. Ten znany, ten kochany. Przymknął oczy.
Było tak jak dawniej.
Przytuleni do siebie, nadal zakochani i szczęśliwi. Ich serca biły jednym rytmem. 
Tak jak kiedyś…
Tylko czy ci dwoje potrafią sobie wybaczyć?

Ludzie mijali ich patrząc na tą scenę z zazdrością.
Wysoki i dostojny blondyn trzymał w mocnym uścisku piękną i wydawać się mogło , że kruchą kobietę.
Przytuleni trwali tak w tym stanie , nie zważając na całe otoczenie.
Dopiero , kiedy ciszę przerwał dźwięk melodii z  telefonu komórkowego u mężczyzny para oderwała się  od siebie.    
Zdezorientowani wpatrywali się sobie w oczy. Draco wyjął z kieszeni dzwoniący aparat i nadal nie odrywając oczu od Hermiony , odebrał go.
-Tak? – Rzucił do słuchawki , nawet nie sprawdzając kto dzwoni. – Zaraz będziemy. – I się rozłączył.
Kobieta uniosła brwi.
-Gin rodzi. – Powiedział. Złapał  ją za rękę i pociągnął za sobą, w stronę ciemnego auta.
-Quel est-il? [tłum. O co chodzi? ] – Zapytał zdezorientowany szofer.
- Sur… [ tłum. O…] – Zaczęła kobieta.
- Insignifiant! rapidement à l'hôpital pour Avalon Sqer 2! [tłum. Nieistotne! Szybko do szpitala na Avalon Squere 2!]


Para wsiadła do auta i już kilka sekund później mknęli ulicą w pożądanym kierunku.
-Nie wiem czy… – Zaczęła kobieta.
-Przestań. W końcu będziesz musiała się z tym zmierzyć. – Uciął mężczyzna. Kątem oka spojrzał na nią. Jej smutne oczy wpatrywały się w okno samochodu. Myślała, intensywnie myślała.
Co teraz będzie? Jak na to wszystko zareagują przyjaciele? Jak to przyjmie David?
Właśnie David…

„Mój jedyny syn…”  – Myślał Draco. –„Jest do mnie taki podobny.” – Przypomniał sobie jego wygląd. Na cmentarzu, gdy podszedł do niego był taki pewny siebie i zdeterminowany , by poznać prawdę. A teraz, jak na nią zareaguje? Czy zaakceptuje ojca? Czy go przyjmie?
W końcu nie było go przez te wszystkie lata.
„Cholera!” – Zaklął w myślach mężczyzna. Jak miał istnieć w życiu chłopca , skoro nie wiedział o jego istnieniu?
„Kobiety!” – Prychnął.

Kobieta obok spojrzała na niego dyskretnie.
Miał skupiony wyraz twarzy. Musiał nad czymś bardzo intensywnie myśleć.
Czy on zdoła jej wybaczyć? Czy ona sama  potrafiłaby wybaczyć mu?
Czy wybaczy sama sobie?
Westchnęła.
Za chwile dojadą do szpitala.
„Może nie jest jeszcze za późno..?”
- Nawet o tym nie myśl. – Jej rozmyślania przerwał jego surowy ton głosu. Spojrzał na nią ostro.
-Ale…
-Nie kończ. Tak będzie lepiej. – Zerknął na zewnątrz, oceniając ile jeszcze trasy im zostało. „Niewiele.” Stwierdził w myślach.
-Dla kogo?
-Dla ciebie. Wysiadamy. – Auto właśnie zatrzymało się na parkingu.
-Och!

Mężczyzna rzucił do kierowcy jednocześnie wyjmując z kieszeni portfel :
- N'attendez pas pour nous. [tłum. Nie czekaj na nas.] – Wręczył mu  jakieś pieniądze i zatrzasnął drzwi.
-Idziemy. – Złapał  kobietę za ramie i niemal silą pociągnął w stronę budynku w którym mieścił się szpital.
Był to duży i staroświecki dom handlowy. Nad jego odrapanymi drzwiami wisiał ledwo czytelny napis: „Purge & Dowse Ltd.” Budynek nie wyglądał zachęcająco. Ściany były odrapane, a niektóre okna miały popękane szyby. Na wystawach straszyły poniszczone manekiny, ubrane zgodnie z modą lat siedemdziesiątych.
Na prawie każdej wolnej powierzchni wisiał  wielki napis : „ZAMKNIĘTE Z POWODU REMONTU” *
Para podeszła do manekina o wyjątkowo brzydkim wyglądzie stojącego samotnie na największej wystawie.
-My do pani Zabini. – Rzucił mężczyzna  oschle.
Manekin kiwnął głową i Draco pociągnął kobietę do środka.
Przeszli przez szybę i znaleźli się w przestronnym i jasnym holu.
Nie zwracając uwagi na innych czarodziei skierowali się na schody.
Zmierzali na czwarte piętro. Mieścił się tam oddział położniczy, a także oddział urazów pozaklęciowych.
Idąc, oboje milczeli. Mijali wiele portretów , a także kilka razy uzdrowicieli zawzięcie dyskutujących o jakimś nowym przypadku.
Dotarli w pożądane miejsce.
Na lewo mieścił się oddział pobytu stałego , a na prawo – położniczy.
Przeszli przez podwójne szklane drzwi i znaleźli się w szerokim korytarzu z mnóstwem drzwi. Na jego końcu stało kilka osób. 


*



Kobieta leżała dysząc, na szpitalnym łóżku. Co kilka minut miała bolesne skurcze.
Jej mąż i dwójka dzieci czekali pod salą.
Blaise niespokojnie krążył po korytarzu. Przed kilkoma minutami wykonał kilka telefonów i teraz czekał na pojawienie się tych osób.
Na  końcu korytarza  właśnie pojawił się brat kobiety z przyjacielem.
-I jak? – Do przyszłego ojca podszedł Potter.
-Skurcze co kilka minut, niedługo powinna urodzić.
-Nie martw się. – Ron poklepał go po plecach. – To nie pierwsze i nie ostatnie. – Uśmiechnął się do szwagra pocieszająco. – Na  pewno… – Urwał, kiedy zza pleców jego siostrzeńca wychylił się chłopiec w podobnym wieku, tyle  że o blond włosach. – Czy to…
-David? – Szepnął Harry przypominając sobie imię wyszyte na gobelinie.
-Wiesz? – Zdumiał się Blaise.
-Dowiedziałem się dziś rano. Ten cudowny gobelin , który wisi u mnie w domu w końcu się na coś przydał.
-Boże. – Ron przyjrzał się chłopcu. – Wykapany Malfoy!

I jakby dla poparcia jego slow szklane drzwi na końcu korytarza otworzyły się i przeszła przez nie wyżej wspomniana osoba w towarzystwie pięknej kobiety.
    
Dwójka młodych mężczyzn wpatrywała się z niedowierzaniem w kobietę towarzyszącą Draconowi.
-Nie możliwe. – Szepnął ten rudy.
-Niewierze. – Zawtórował mu ten czarny.

Orzechowe oczy kobiety były wypełnione łzami. Z przestrachem wpatrywała się w swoich przyjaciół. Ludzi, których zawiodła i oszukała.
A oni?
Patrzyli na osobę, którą pochowali kilka lat temu. Na kobietę, na grobie której składali kwiaty. Na starą przyjaciółkę.
W tej sekundzie, nie wiedzieli czy to jakiś sen? Czy może halucynacje?

- Mamo! – Krzyknął mały blondynek i podbiegł do kobiety.
-Cześć skarbie. – Pocałowała chłopca w czoło i złapała za rękę.
-Ciocia! – Mały rudzielec również do niej podbiegł. – A ja będę miał siostrę. – Pochwalił się.
David spojrzał najpierw na przyjaciela, następnie na Draco i w końcu na matkę.
-Siostry może bym nie chciał, ale brata to chętnie.
Na jego stwierdzenie Draco parsknął śmiechem.

-Mamo, nie płacz, ja żartowałem. – Powiedział David widząc łzy na jej policzkach.
-Nie skarbie, to nie przez ciebie. – Pogłaskała go po główce.
Chłopiec przeniósł wzrok z niej na mężczyznę obok.

Natomiast kobieta podeszła do osób stojących nieco dalej.
-Ja… – Zaczęła. – Nie wiem co powiedzieć. – Spuściła wzrok. – Przepraszam. – Szepnęła.
Trójka mężczyzn spojrzała na nią uważnie.
Rudy – Ron.
Czarny – Harry.
Blondyn – Blaise.
I ten , który stał koło jej syna.
Draco.
Przyjaciele. Prawie jak rodzina.
W szkole zawsze razem.
Co się popsuło? Kto zawinił?

Kiedyś zawsze skorzy do rozmowy, teraz nie wiedzieli co powiedzieć.
Zamurowało ich.
Bo, w sumie byli na jej pogrzebie.
Ale…
Przecież to było tylko misterna sieć kłamstw. Nic więcej.
-Hermiono … – Zaczął Harry. – To naprawdę ty? – Szepnął z niedowierzaniem.
Ona podniosła wzrok i spojrzała w jego zielne oczy. Delikatnie się uśmiechnęła.
Mężczyzna niepewnym krokiem podszedł do niej i przytulił.
-Tęskniłem. – Szepnął jej w ucho. – Tak bardzo za tobą tęskniłem.
Ron nadal w to nie wierzył. Bardzo przeżył jej udawaną śmierć. Prawie tak samo jak Draco. Pan Weasley nie był pewny czy potrafi zapomnieć o tym tak szybko jak jego przyjaciel.
Ale…
W szkole byli znani jako Święta Trójca. Czy to się teraz miało zmienić?
Przez jeden mały błąd, przez ludzką chwilę słabości?
Nie. Bo prawdziwa przyjaźń potrafi przetrwa nawet takie próby.
Podszedł do przyjaciół. Położył rękę na ramieniu Harryego.
-Ja… także tęskniłem za tobą, Hermiono. – Przytulił ją mocno.
-Brakowało mi was. – Szepnęła mu w koszulkę.

Draco Malfoy patrzył na tą scenę z mieszanymi odczuciami.
Jeszcze w szkole zaprzyjaźnił się z nimi.
Bywało, że razem  z Bilasem, Harrym i Ronem imprezowali do białego rana, nie zważając na protesty innych bywalców nocnych klubów w Londynie, czy gdzieś dalej (co swoją drogą było dość częste od kiedy wszyscy zdobyli pozwolenie na deportowanie się).
Teraz oni tak szybko wybaczyli JEJ to co zrobiła. Jak ich oszukała. Zawiodła.
Blaise także ją przytulił i szepnął na ucho coś czego Draco nie dosłyszał.
Czy on… – Ne dokończył bo mały chłopiec nadal stał koło niego i uparcie się mu przyglądał.
-Ja… – Zaczął zwracając się do malca. Ale się zająknął, nie wiedział co mu powiedzieć. Cześć, jestem twoim tatą?  Nie, odpada.

Kobieta wróciła do syna. Położyła mu rękę na ramieniu i powiedziała nieco oficjalnym tonem:
- Draco, poznaj Davida. – Malec śmiało wyciągnął ku niemu swoją dłoń, którą ten uścisnął. – David, poznaj tatę.



***



* fragment zaczerpnięty z książki „HP i Zakon Feniksa”  rozdział 22: Szpital Świętego Munga str. 534.

1 komentarz:

  1. Lecę dalej bo nie mogę się doczekać reakcji Davida! A i pozytywnie zaskoczyłaś mnie zachowaniem Rona przez chwilę byłam pewna, że będzie robić wyrzuty Hermionie.

    OdpowiedzUsuń