Weekend odsłona Ósma
Weekend : Niedziela – południe
Draco uśmiechnął się z satysfakcją.
Na czarnym tle żałobników wyraźnie było widać chłopca o
platynowych włosach.
Znalazł syna.
Wśród gości odcinała się też ruda czupryna Ginny. Ale ona go
w tej chwili nie obchodziła, to co ma jej powiedzieć, powie kiedy ona już
urodzi. „Kobiety w ciąży, nie należy denerwować.” – Pomyślał wpatrując się w
brązowe loki kobiety, która kolo niej stała. Hermiona Granger. I pomyśleć , że
upozorowała własną śmierć , wciągając w to swoją najlepszą przyjaciółkę, tylko
po co? Jaki miała w tym cel?
- I co teraz? – Zapytał go Zabini , gdy otrząsnął się z
szoku. Ostatecznie był na pogrzebie kobiety, która stoi koło jego żony.
„Niesamowite.”
-Nie wiem. – Odparł szczerze patrząc jak wkładają trumnę do
grobu.
Ksiądz odmówił ostatnią
modlitwę. Następnie kilka osób tam zgromadzonych , rozchodzi się. Przy
grobie zostają , tak jak dziesięć lat temu dwie kobiety. I dziecko.
Chłopiec zaczyna się kręcić niespokojnie. Wyraźnie się
nudzi.
Obaj mężczyźni nadal stoją przed bramą , obserwując go.
Nagle on podnosi głowę. Jego wzrok napotyka na wzrok
dorosłego Malfoya. Zaintrygowany
chłopiec postawia sprawdzić, dlaczego ten pan się tak na niego gapi. I dlaczego
wygląda tak jak on? Tyle , że starszy. A przecież on nie ma starszego brata,
czy nawet wujka. Ma tylko mamę , ciocie Ginny i Rudego. Miał jeszcze babcię,
ale umarła.
Chłopiec nigdy nie widział tego pana , jednak wydał się on
mu dziwnie znajomy.
Odwraca się na chwilę ,by rzucić spojrzenie na matkę , ale
ta zajęta rozmową nie zwraca na niego większej uwagi.
Chłopiec postanawia zrobić krok w przód.
-David, a ty gdzie? – Pyta go matka nie odwracając się .
-Mogę pospacerować? – Niewinnie zadane pytanie.
-Tylko nie wychodź na bramę cmentarza.
-Dobrze. – Odpowiada i śmiało idzie w kierunku bramy. Zawsze
był odważny. W swojej szkole ma własne grono wielbicieli. Nie można ich nazwać
przyjaciółmi, już raczej , podwładnymi? Tak, to dobre określenie. Ale są na
jego każde skinienie ręki.
Widać ,że nie tylko
wygląd odziedziczył po tacie. Władza sama się do niego garnie.
Jego jedynym prawdziwym przyjacielem jest mały Zabini.
-David. – Szepcze Draco do Bliase. – David Malfoy. D.M. Moje
inicjały, moja krew. – Mówi z dumą patrząc jednocześnie jak chłopiec z każdym
krokiem jest coraz bliżej.
W końcu staje parę stup przed bramą. Patrzy najpierw na
Zabiniego , potem na Malfoya i
-Czemu się pan tak na mnie gapi? – Pyta, mrużąc oczy.
-Ja…
Nagle kobiety odwracają się za siebie.
-O Boże. – Pada z ust Rudej.
-Tylko nie to. – Szepcze pobielałymi ze strachu wargami
Hermiona.
Draco odrywa wzrok od syna i patrzy na jego matkę. Nadal
młodą , nadal piękną i w tym momencie wystraszoną. Po czym uśmiecha się.
Obie kobiety powoli podchodzą. W końcu staja przed bramą.
Jedna z nich kładzie chłopcu rękę na ramieniu.
-Ile razy mam ci powtarzać żebyś nie rozmawiał z
nieznajomymi? – Pyta z wyrzutem.
-Ale mamo… – Zaczyna chłopiec.
-Ja nie jestem nieznajomym. – Wtrąca się do dyskusji Draco
przerywając mu.
Kobieta spogląda na niego przelotnie.
-Wybaczy pan, ale nie wiem kim pan jest i dlaczego zaczepia
mojego syna. – Postanawia grać. Zbyt dużo energii włożyła w to wszystko , żeby
tak po prostu się poddać i przegrać.
-Granger, co ty gadasz! – Pyta ze śmiechem Draco.
-Musiał mnie pan z kimś pomylić. Nie nazywam się Granger.
- A ja nie nazywam się Malfoy!
-Spieszę się. Choć. – Łapie chłopca za rękę.
-O nie moja droga! Nie tak szybko! – Draco łapie ją za drugą
rękę.
-Puszczaj!
-Nie pozwolę odebrać sobie syna!
-To nie jest twój syn!
-Spójrz na niego! Wygląda jak ja!
Ten argument trudno jest jej podważyć.
-Aha! Nawet nie możesz zaprzeczyć! – Stwierdza.
-Mamo! – Chłopczyk się zdenerwował. Nie przywykł do
ignorowania własnej osoby. – Mamo! – Tupnął nogą.
-Choć Davidzie , mamusia musi porozmawiać. – Powiedziała
Ginny przytulając go. – Chodź, pójdziemy do Ediego. Pokaże ci nowe zabawki.
-Nie, nie chce! – Mówi ze złością.
-Choć. – Ruda wzięła go za rękę i odciągnęła od kłócącej się
pary.
Blaise podążył za żoną.
- Wiedziałaś? – Wychrypiał cicho.
Ta westchnęła i pokiwała głową , na co on pokręcił głową.
David pociągnął nosem.
-Nie pozwolę sobie odebrać syna. – Powtórzyła kobieta po
Draco, twardo patrząc mu w oczy. Minęły czasy, kiedy się go bała i ulegała mu
za każdym razem.
-To także mój syn.
-Gdyby nie mój błąd nigdy byś go nie zobaczył.
-Zobaczyłem, na szczęście. Ty nigdy byś mi o nim nie
powiedziała. Ba! Nie mogłaś powiedzieć bo przecież nie żyjesz!
-Masz racje! Nie zasługujesz na niego!
-Tak? – Spytał podchodząc do niej bliżej, ale ona stała
twardo, nie cofnęła się. Teraz dzieliło ich zaledwie kilka cali. – Nie
zabronisz mi go widywać.
-Jeszcze zobaczysz.
Malfoy uniósł lewą brew i uśmiechnął się , tak po swojemu.
Ach! Jak ona kochała ten uśmiech! Taki pewny siebie i
ironiczny. Ale nie, nie może zapomnieć i tak po prostu rzucić się mu w ramiona.
Nie po tym co przez niego wycierpiała. Nie po tym strachu, który towarzyszył
jej przez te wszystkie lata. Nie po tych bezsennych nocach. Po tych koszmarach
i przebytej depresji. Nie.
-Odsuń się ode mnie. – Szepnęła. Draco był już bardzo
blisko, zaledwie parę cali dzieliło go od jej ciała.
Wygrał. Kobiet cofnęła się nieco.
-Nic mi nie zrobisz. Niczego nie zabronisz. – Zrobił krótką
przerwę nasycając wzrok jej rosnącym strachem. Jedyna kobieta, która dała mu
szczęście , tak bardzo go zawiodła. – Tylko jego mam? Czy jeszcze coś ukrywasz?
-Tylko raz w życiu popełniłam ten błąd. – Powiedziała
odważnie. – Ale go nie żałuję.
Przez chwilę mierzą się wzrokiem.
-Chcę widywać się z synem. – Oświadczył w końcu Draco.
-Po moim trupie.
-Jesteś pewna? Już raz umarłaś.
-Nie po tym wszystkim. Za wiele wycierpiałam…
-Ty? Ty masz pojęcie o czym mówisz?! Dziesięć lat! Dziesięć
cholernie długich lat w samotności! Wiesz co to oznacza? Wiesz jak ja się
czułem? Codziennie patrzyłem jak
przyjaciele planują przyszłość, później
jak bawią się z własnymi dziećmi, jak
wieczorami wychodzą na romantyczne kolacje, jak są w sobie zakochani. A ja?
Ciągle sam, na doczepkę. Zabrałaś mi wszystko. O czym ty wtedy myślałaś?! Czy
ty kiedykolwiek mnie kochałaś?
-Przestań! Jak możesz tak mówić! Tylko ciebie kochałam,
tylko…
-Kłamiesz. Gdybyś mnie kochała nie zrobiłabyś czegoś
takiego. Co tobą kierowało?
-Przestań tak mówić! – Kobieta zakryła twarz dłońmi. Tego
było ponad jej siłę. Tak długo przed tym uciekała, że nawet zapomniała co było
powodem tej ucieczki.
-Nigdy o tobie nie zapomniałem. – Powiedział cicho.
-Nie wierzę ci. – Również szepnęła.
-Byłaś jedyną osobą w moim nędznym życiu przed którą
otworzyłem serce.
-Ty nie masz serca! – Krzyknęła ze łzami w oczach. – Gdybyś
miał, szukałbyś mnie. Ale nie, ty odpuściłeś…
-Do jasnej cholery kobieto! Byłem na twoim pogrzebie!
-Nie umarłam od razu, dałam ci czas…
-Dałaś mi czas? Och, jaka szkoda , że mnie o tym nie
poinformowałaś!
Kłócili się coraz głośniej.
- Madam Ombre, voiture
attendre. [ tłum. Pani Ombre, samochód czeka.] – Przerwał im szofer
ubrany na czarno.
- Oui. Je
viendrai bientôt . [ tłum. Tak, zaraz przyjdę.]
-Ombre?! – Pisnął pan Malfoy. – Wyszłaś za mąż?! Nie
pozwolę, żeby…
-Nie wyszłam! Zmieniłam nazwisko!
-Po co ? Żeby cię nikt nie znalazł?
-Tak!
Mężczyzna złapał ją za ramiona…
*
W tym samym czasie…
Dom państwa Zabinich.
-Jesteśmy! – Zawołał od progu Blaise.
-No nareszcie. – Zaczęła pani Weasley wchodząc do holu z
maleństwem na rękach. – Wyszedłeś bez
uprzedzenia , naprawdę a gdybym… – urwała na widok chłopca jakiego ze sobą
przyprowadziło małżeństwo. – Kto… Czy to…? – Lecz Ginny uciszyła ją ruchem
głowy.
-Edi! – Krzyknęła za to. – Masz gościa.
Mały chłopczyk zwany Edim zbiegł ze schodów.
- Blondas! – Krzyknął uradowany , gdy tylko zobaczył
przyjaciela i przyspieszył.
-Rudy! – Blondynek nie pozostał mu dłużny.
Chłopcy przytulili się serdecznie.
Blaise patrzył na tą scenę w niemałym szoku, zresztą tak
samo jak i jego teściowa.
-Chodź. – Ośmiolatek złapał przyjaciela za rękę , ciągnąc go
na górę. – Pokaże ci mój model, wczoraj wieczorem przyszedł. Wiesz , ten o
którym ci mówiłem.
-Już przyszedł? – Zapytał ten drugi. – Tak szybko?
Niewiarygodne , jaka ta sowia poczta jest szybka.
-Prawda? – Rzucił retoryczne pytanie i chłopcy zniknęli za
zakrętem.
- Ginewro Miriam Weasley Zabini czy możesz mi to wszystko
wyjaśnić? – Zapytała jej matka podpierając się rękami pod boki. Dziecko
zaniosła do sypialni.
Kobieta tylko westchnęła i skierowała się do salonu.
Mąż i matka podążyli za nią.
-Więc? – Zaczął Blaise.
-Och! To wszystko jest takie skomplikowane! – Zaczęła
siadając na sofie.
Oboje słuchaczy uniosło brwi prawie jednakowo, a kobieta
zaczęła swoją opowieść, która miała swój początek dziesięć lat temu.
Ruda powtórnie westchnęła i zaczęła:
- Wszystko zaczęło się w Ich ostatniej klasie. Pamiętasz jak
za sobą ganiali? – Uśmiechnęła się. – Każde
z nich chciało być lepsze, sprytniejsze od tego drugiego. Jednocześnie
coś zaczęło się po między nimi rodzić, jakieś uczucie, sympatia. Pamiętasz?
Musisz to pamiętać. Draco był w tym czasie strasznie nieznośny, tak samo jak
Ona. No i stało się, zakochali się w
sobie. Pomimo wszystko. Wydawać by się mogło , że ich szczęście nie zna granic.
Młodzi , zakochani w sobie z planami na przyszłość. Potem … – Przerwała na
chwilę ,by zaczerpnąć powietrza. – Potem – kontynuowała – wybuchła wojna,
której żniwo zabrało wiele niewinnych ofiar i jedną winną całemu złu. A później
impreza. Dość huczna. – Przerwała znowu. – Wtedy to się stało. Ona… – przymknęła
oczy zatapiając się we wspomnieniach.
Pierwsza rozmowa z Granger,
wiadomość o ciąży, niedowierzanie,
rozmowa z dyrektorem, próby przekonania o zostaniu w kraju, ucieczka, poród, chrzciny, i znowu ucieczka i
ten ciągły strach , życie w kłamstwie.
-Przyjechała tylko na pogrzeb mamy. – Kończyła swoją
opowieść. – I niefortunnie musiała spotkać Dracona. Wyjechałaby jutro i
wszystko byłoby tak jak do tej pory.
-No, ale na szczęście dla… – Zaczął Blaise , gdy trochę
ochłonął.
-Na szczęście? – Ginewra gwałtownie otworzyła oczy i uniosła
głos. – Na szczęście? Jeśli spróbuje zabrać jej syna , to ja osobiście go
uduszę!
- Ginny , kochanie , uspokój się. – Blaise objął żonę
ramieniem. – Nic takiego się nie stanie.
-Skąd ta pewność? Zabiorą go, widziałeś , wygląda jak Draco
, identyczny. Usuną gdzieś… – Mówiła chaotycznie.
-Co ty opowiadasz?
-A co? – Zaperzyła się Ginewra. – Dlatego uciekła. Żeby jej
dziecka nikt nie odebrał.
-Co?! – Uniósł się Blaise i wstał. – Co ty za bzdury
opowiadasz?
Pani Weasley chyłkiem wycofała się i poszła sprawdzić co z
dziećmi.
Ginny tez wstała.
-A co? – Podparła się pod boki, tak jak to miała w zwyczaju
robić jej matka, kiedy nie miała racji, a usilnie chciała udowodnić , że jednak
miała. – Myślisz , że on pozwoliłby jej wychować własnego syna?
- Ginny! A co to w ogóle jest za stwierdzenie? „Pozwolił
wychować?” Przecież…
-Ona nie jest czystej krwi!
-A jakie to miało znaczenie , kiedy ze sobą byli?! On się
dla niej zmienił , jeszcze w szkole! Przecież…
-Ty tak uważasz!
-Sugerujesz coś?
-Tak!
-Ginewro Miriam Weasley Zabini opanuj się! Jesteś…
Nagle młoda kobieta zacisnęła mocno usta i oczy. Rękoma
złapała się z brzuch.
-Uch! – Sapnęła.
-Kochanie? Co ci jest?
-Blaise… – Spojrzała na niego załzawionymi oczami. – Zaczęło
się.
***
Stwierdzam, że oboje są głupi! I mają mi się natychmiast pogodzić! Davidowi przydałaby się siostrzyczka :) Ach Ginny i Zabini, jak jak kocham tę parę. To moja ulubiona zaraz po Dramione.
OdpowiedzUsuń