poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Weekend 1


Weekend odsłona Pierwsza
Piątek rano
Rok 2008



-Draco! Przyjacielu, wyglądasz jakbyś zobaczył ducha! – Blaise Zabini spojrzał na niego z niepokojem. Twarz jego najlepszego przyjaciela, Dracona Malfoya wyglądała niezwykle blado w ten słoneczny dzień.
-Bo chyba widziałem ducha! – Wykrzyknął on , siadając na krześle.
-Jak to? Tutaj na Pokątnej? – rozejrzał się uważnie po małej kawiarence w której spotkali się na kawę, jednak nie dojrzał niczego niepokojącego. – Jesteś pewny?
-Tak! Nie! Nie wiem… – Draco schował twarz w dłoniach opartych o blat stolika.
-Nie rozumiem. – Blaise pokręcił głową.
-Widziałem chłopca… – i umilkł. Najwyraźniej to co miał powiedzieć nie przechodziło mu przez gardło.
-I…?
-Wyglądał jak ja! - Wykrzyknął głośno, odrywając ręce od twarzy i patrząc nieprzytomnie na Zabiniego.
-Jak to? – Przyjaciel wolno dziś myślał. – Masz syna czy co? – Spytał z niedowierzaniem.
-Nie, chyba nie. – Chwila ciszy. – Nie wiem. O żadnym nic nie wiem.
-Może któraś z twoich kochanek wpadła? – Podsunął pomysł.
-Nie, nie możliwe. Zbyt dobrze się zabezpieczałem. – Cyniczny uśmiech wstąpił na jego bladą twarz. – Ten chłopiec miał jakieś osiem może dziewięć lat. Z kim ja się wtedy spotykałem? – Głośno się zastanawiał.
-To musiała być jakaś panna ze szkoły. – Trafnie stwierdził Blaise.
-Tak. – Powiedział powoli Draco.
Potarł dłonią czoło.
Szkoła.
To tam przeżył swoją wielką miłość.
Z dziewczyną , którą naprawdę pokochał.
To tam, na siódmym roku spędził wspaniale czas.
 Bawił się.
Z Nią.
Ale Ona przecież nie żyje.
-Muszę coś sprawdzić. Na razie – wstał i odszedł.    


-Co mu się stało? – Do Zabiniego podeszła piękna rudowłosa kobieta w zaawansowanej ciąży. Właścicielka tej kawiarni. Usiadła na zwolnionym przez Draco krzesełku uprzednio całując mężczyznę w policzek.
-Chyba widział syna. – Powiedział powili Blaise nadal wpatrując się w tłum w którym zniknął jego przyjaciel.
-Syna? – Kobieta momentalnie zbladła i zaczęła szybciej oddychać, czym zwróciła na siebie uwagę męża.
-Kochanie, nic ci nie jest? – Blaise zerwał się z krzesła i kucnął przy żonie. – Źle się czujesz? – Złapał ją za ręce.
-Nie , nie. Nic mi nie jest. – Kobieta powoli wstała. – Muszę coś załatwić. – Blaise ruszył za nią zaniepokojony. – Sama – zwróciła się do niego.
-Ale skarbie, to ósmy miesiąc, nie możesz się przemęczać. Idę z tobą.
-Nie. – Stanowczy głos jego żony nie pozostawił mu żadnego wyboru. – Idę sama.
-Kochanie…
-Powiedziałam. – Odwróciła się i zaczęła powoli iść. Po chwili zatrzymała się i rzuciła przez ramię: – Jak jesteś wolny, to przypilnuj mi interesu. Niedługo będę – i zniknęła w tłumie ludzi , tak jak uprzednio Draco.


*

Malfoy siedząc w swojej ogromnej rezydencji analizował dzisiejszy dzień. 


*


Kilka godzin wcześniej.
-Mamo! – Wołał chłopiec. – Mamo! Dziś są moje imieniny! Mamo!
-Nic z tego Davidzie. – Odpowiedziała mu kobieta. – Nie kupie ci latającej miotły. Jesteś za młody.
-Mam już dziewięć lat! Mamo! – Krzyknął chłopiec ze złością tupiąc nogą. „Zupełnie jak ojciec”  pomyślała kobieta kręcąc głową z rezygnacją. – W lutym będzie dziesięć! 
-Nie i już.
Mały , śliczny chłopczyk , o niezwykle jasnych, czy wręcz białych włosach i stalowoszarych oczach stojący przy wysokiej i szczupłej kobiecie z brązowymi włosami upiętymi w luźnego kucyka i orzechowymi oczami, szarpał ją za rękę i wskazywał na wystawę sklepu na której  leżała piękna wyścigowa miotła. 

„Podwójny błysk – głosiła tabliczka. – Dwa razy szybsza od drugiej serii Błyskawicy!”

-Ale mamo!
Chłopiec wpatrywał się w nią ze złością.
Syn. Jej  Pierworodny.
-Kupię ci zwierzątko. Choć. – Powiedziała. Złapała go za rękę i zaczęła ciągnąć w stronę Centrum Handlowego Eeylopa.
-Nie! – Krzyknął chłopczyk, wyrwał się z uścisku matki i uciekł w przeciwnym kierunku.
-David! – Krzyknęła za nim jeszcze. – Znów to samo. – Pokręciła głową i ruszyła za synem.

Tymczasem zapłakany chłopczyk nie patrząc gdzie biegnie wpadł na jakiegoś mężczyznę.
-Przepraszam! – Bąknął przez łzy i pobiegł dalej.
Natomiast mężczyzna stał jak sparaliżowany. Właśnie darzył się z … samym sobą?
Tak, ten chłopczyk wyglądał jak on! Tyle że młodszy…
Te same prawie białe włosy.
Ta sama blada cera.
Nawet oczy, mimo że zapłakane, były takie same!
-To sen? – Powiedział głośno do siebie.
Patrzył jak zahipnotyzowany za oddalającym się dzieckiem, nie zauważając kobiety która  go minęła i wkrótce przysłoniła niebieską koszulkę chłopca.
Jego matka.
Mężczyzna potrząsnął głową i ruszył w przeciwnym kierunku. Zmierzał do kawiarenki w której miał się spotkać ze swoim przyjacielem.
Ujrzał go siedzącego pod parasolem przy wolnym stoliku. Od razu do niego podszedł.
-Draco! – Krzyknął przerażony Blaise. – Przyjacielu, wyglądasz jakbyś zobaczy ducha!


*


-To był duch? Czy mój jedyny syn? – Zapytał głośno powracając do rzeczywistości. – Muszę to sprawdzić. – Postanowił. 

*


„Znów to samo!” myślała kobieta podążając za synem. „Zawsze musi postawić na swoim! I znów trzeba go szukać. Słowo daje , tym razem mu się oberwie!.” – Postanowiła mijając mężczyznę o niezwykle białych włosach , ale nie zwróciła na niego uwagi.
Nie teraz. 


2 komentarze:

  1. Zapowiada się ciekawie :D... Cóż takiego się stało, że Smok myśli, że ona nie żyje? Lecę czytać dalej!

    Pozdrowienia,
    Promise

    pragnienia-naszego-serca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :) Żałuję bardzo, że nie piszę się już takich opowiadań jak twoje. A więc Hermiona ma syna z Draco? No, no tylko dlaczego on uważa, że ona nie żyje? Hm...? No i ta rudowłosa kobieta, ta z Zabinim, czyżby to była Ginny?

    OdpowiedzUsuń